piątek, 1 lutego 2013

Thirteenth.


                                                                  * MUSIC *

              Nie wierze, że to już 25 sierpnia. Tak szybko zleciało, za tydzień do szkoły. Przez te niecałe dwa miesiące tak wiele się zmieniło. Nie jestem już takim skończonym dupkiem jakim byłem. Zmieniłem się na lepsze. Zaczęło mnie interesować coś poza czubkiem własnego nosa. Zyskałem przyjaciół jakich nigdy w swoim życiu nie miałem jeszcze. No i oczywiście kuzynka, ale ją traktuję jak siostrę. Zna mnie na wylot, choć nic jej nigdy nie mówię. Ona się będzie marnować w tej cholernej szkole prywatnej. Powinna na psychologię iść albo do tej akademii muzycznej. Choć z tym drugim to może da się coś załatwić. Ale na razie to tajemnica więc ciii ! wracając do przyjaciół. Nigdy nie miałem w swojej całej egzystencji tak jebniętch, a zarazem wiernych i szczerych osób. Zabawny Niall, chamski, ale jednocześnie opiekuńczy Zayn, rozsądny Liam, uroczy, pozytywny Louis. Z tym ostatnim mógłbym tych cech wymienić trochę, bo to z nim zżyłem się najbardziej. Mimo, że na początku nie darzyliśmy się sympatią to teraz jesteśmy przyjaciółmi. Myślę, ze mogę go tak nazwać, bo zawsze ze mną jest. Niezależnie od wszystkiego. Jest niesamowity i bardzo go lubię. Może nawet więcej niż lubię. Po mojej rozmowie z Zayn’em dużo myślałem nad tym co ewentualnie mogę czuć do chłopaka o lazurowym spojrzeniu i doszedłem do przerażających mnie wniosków. On mi się podoba. Tak jak chłopak dziewczynie, jak dziewczyna chłopakowi. I to mnie właśnie w tym wszystkim przeraża. Wiedziałem od dawna, ze podobają mi się obie płcie, ale po tym zdarzeniu z Max’em obiecałem sobie, ze nigdy się nie zakocham w nikim, że nie pozwolę się zranić, ale wydaje mi się, że Lou jest inny. On nie jest taki jak tamten, lecz nie wiem czy umiałbym z nim być. Wiem, że cały czas bałbym się tego, że odwali mi taki numer jak mój były.
     Z rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi.
- Proszę. – powiedziałem, stojąc i wpatrując się w swoje odbicie w lustrze. Do pokoju wpadła moja kuzynka. Miała na sobie czerwoną, krótką sukienkę, czarne szpilki, włosy zaplecione w takie coś. Nie warkocz, tylko kłos, bodajże to się tak nazywało.
- Gotowy ? – zapytała skanując mnie wzrokiem. Spojrzałem na swoje odbicie po raz ostatni. Miałem na sobie czarne, obcisłe rurki, białą bokserkę dość wyciętą, granatową marynarkę, białe trampki. Przeczesałem włosy chudymi palcami, nastraszając je i tworząc misterny nieład.
- Gotowy. – powiedziałem, pryskając się jeszcze drogimi perfumami i chowając telefon do kieszeni z tym co zwykle. Wziąłem małą torebkę z prezentem i wyszedłem za Alex. Wybieraliśmy się właśnie na imprezę urodzinową Liam’a do klubu. Nasz rozsądny tatuś kończy niedługo 18 lat, ale imprezę postanowiliśmy mu zorganizować dziś. Nic o tym oczywiście nie wiedział. Zayn miał się zając dostarczeniem go do klubu na 19, a tam będziemy czekać my. Wyszliśmy z domu, a na podjeździe czekał na nas czarny samochód, w którym siedzieli Niall z Lou. Kuzynka złapała mnie pod ramię, żeby nie wywalić się na nierównym chodniku. Wsiadła na tylnie siedzenie do blondyna, a ja usiadłem obok kierowcy.
- Siema chłopaki. – powiedziałem i przybiłem piątkę z blondynem, a do Lou uśmiechnąłem się szeroko.
- Ruszaj Lou ! Czas na party hard ! – krzyknął głodomorek, a my wybuchnęliśmy śmiechem i skierowaliśmy się w stronę miejsca imprezy. Byliśmy tam po 15 minutach jazdy. Razem z uroczą parką wysiedliśmy szybko, a Lou pojechał zaparkować. Zakochańce weszli do środka chcąc upewnić się, że nasze loże już czekają, a ja stanąłem i czekałem na Louis’a. W końcu zauważyłem go jak szedł w moją stronę, a moje biedne, głupie serce zaczęło bić ze zdwojoną siłą. Jak on wyglądał ! Kurwa, aż czuje w spodniach, że mi stanął ! Miał na sobie miętowe, obcisłe rurki, białe tomsy, niebieską bokserkę z dużym dekoltem w serek i na to dżinsowa koszulę. Uśmiechał się lekko, a jego włosy tworzyły fryzurę pod tytułem ‘ właśnie jestem po zajebiście dobrym seksie ‘. Mój oddech utknął w gardle, a w moich oczach na pewno pojawiły się iskierki. Podbiegł do mnie i z małym uśmiechem zapytał.
- Czemu nie jesteś w środku ?
- Czekam na ciebie, żebyś nie musiał nas później szukać, Lou. – uśmiechnął się promiennie i złapał mnie za rękę ciągnąc w stronę wejścia. Szybko znaleźliśmy się w środku i znaleźliśmy naszych przyjaciół, którzy rozmawiali z innym zaproszonymi osobami. W sumie było jakoś 20 osób. Nagle poczułem wibrację, spojrzałem na telefon i szybko powiedziałem.
- Dawać tort i zapalać świeczki, Li z Zayn’em będą tu za minutę ! – postawili tort na jednym ze stolików i szybko podpalili osiemnaście kolorowych świeczek. Ustawiliśmy się wszyscy dookoła stolika z prezentami w dłoniach i obserwowaliśmy ludzi, wypatrując chłopaków. W końcu dostrzegłem mulata, który prowadził Liam’a z opaską na oczach. Podeszli do stolika, Zayn ustawił szatyna przodem do nas i pokazał, żebyśmy zaczęli śpiewać jak ściągnie mu opaskę. Odwiązał ją z tyłu i opadła, a my odśpiewaliśmy pieśń urodzinową. Payne stał z szeroko otwartymi oczami, które zaczęły napełniać się łzami szczęścia. Gdy skończyliśmy chłopak uśmiechnął się szeroko.
- O boże.. nie spodziewałem się. Dziękuje Wam ! – powiedział ze śmiechem, a my tylko się uśmiechnęliśmy.
- Dmuchaj świeczki i nie zapomnij o życzeniu ! – krzyknął Lou. Liam popatrzył na nas, później na tort i swoją dłonią odnalazł palce Zayn’a, splatając je razem. Popatrzył mu w oczy, a ja już wiedziałem jakie będzie jego życzenie. Zdmuchnął je po czym rozległy się brawa. Wszyscy zaczęli pchać się i składać mu życzenia. Nasza grupka podeszła na końcu bo chcieliśmy dać mu prezent razem.
- Jezu ! Dziękuje Wam ! Jesteście najlepsi. Dziękuje za tę imprezę. – powiedział szatyn, gdy zrobiliśmy grupowy uścisk.
- To jeszcze nie koniec. – powiedział tajemniczo jego chłopak, patrząc na mnie z porozumieniem. Kiwnąłem głową i wyciągnąłem z kieszeni małą torebeczkę.
- Tak więc. Stwierdziliśmy, ze zamiast kupować ci jakieś gówna, które wyrzucisz po kilku dniach, kupimy ci coś praktycznego i potrzebnego. – powiedział blondyn.
- Tak więc ! Najlepszego od nas wszystkich ! – powiedziałem i podałem mu torebeczkę. Chłopak wziął ją i powoli otworzył. Wyjął zawartość i spojrzał na nas z niezrozumieniem.
- Klucze ?
- Tak. Do twojego nowego, pierwszego, niepowtarzalnego, pięknego auta ! – powiedziała podekscytowana Alex. Mina chłopaka była niesamowita. Wpatrywał się w nas z niedowierzaniem i szokiem.
- Co ?! Auta ? Nie, wy sobie żartujecie prawda ? – powiedział będąc w dalszym ciągu w szoku.
- Nie. Sądzę, że w trakcie imprezy Zayn pójdzie ci go pokazać i znajdziesz tam kolejny prezent od nas, ale tym razem nie taki drogi. – powiedział z szatańskim uśmiechem Niall.
- Co ? Jeszcze jeden ? Nie. To za dużo. – powiedział Liam.
- Sądzimy, ze będzie dziś pewnie konieczny w końcu raz kończy się 18 lat, a z Zayn’em na pewno miło je spędzisz. Jeśli oczywiście wiesz co mam na myśli. Więc te zabaweczki wzmogą tylko wasze doznania. – powiedziałem ze śmiechem w głosie. Solenizant spojrzał na nas zawstydzony.
- Hazz ! Mogłeś to jakoś inaczej powiedzieć ! – skarciła mnie kuzynka.
- To co miałem mu dosłownie powiedzieć, ze kupiliśmy im wibrator i inne tego typu zabaweczki dla dorosłych ? – zapytałem retorycznie.
- Wibra…. Co ? – krzyknął Zayn.
- Oj dość już. Wszystkiego się dowiecie, gdy go otworzycie. Teraz idziemy się bawić proszę państwa ! – powiedziałem i wszyscy mi przytaknęli. Zamówiliśmy drinki i rozsiedliśmy się w naszej loży. Niall z Alex po chwili poszli tańczyć, a my zostaliśmy popijając nasze napoje i zamawiając co chwile następne.
- Jesteście niesamowici, wiecie ? – zapytał retorycznie Liam, wolno sącząc swojego kolorowego drinka. Nie chciał dużo pić ze względu na swoje zdrowie.
- Pewnie, że wiemy. – powiedziałem ze śmiechem. Solenizant uśmiechnął się i pociągnął Zayn’a w stronę parkietu. Zostałem sam z Lou. Przez chwilę siedzieliśmy cicho, rozkoszując się napojami.
- Mam ochotę na coś mocniejszego. – mruknąłem., patrząc tępo w słaby płyn. Chłopak tylko się uśmiechnął i zniknął na chwilę. Po chwili wrócił z dwoma butelkami wódki. Uśmiechnąłem się do niego promiennie. Otworzyliśmy jedną i polałem nam po kieliszku.
- To za zdrowie naszego solenizanta. – powiedziałem unosząc kieliszek w górę. Wypiliśmy jedną, po czym przyłączyliśmy się do reszty, która bujała się na parkiecie. Koło północy znowu wróciliśmy do stolika i w kilka osób piliśmy dalej. Nasz solenizant razem z Zayn’em gdzieś zniknęli. Pewnie zmyli się do domu wcześniej. Wiadomo po co. Czułem, że u mnie to już jest ostatek. Czułem, że jestem już najebany całkowicie. Siedziałem obok Lou, a koło nas i naprzeciwko siedzieli inni goście. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Kątem oka wpatrywałem się w uśmiechniętego Lou’iego. Rozmawiał z Niall’em. Dyskretnie położyłem dłoń na jego kolanie, chcąc sprawdzić reakcje. Jeśli będzie zły, zawsze mogę zwalić winę na alkohol, prawda ? Chłopak poczuł chyba mój dotyk, bo jego mięśnie na plecach spięły się. Zacząłem przesuwać dłonią w górę, to w dół. Lou próbował, nie zwracać uwagi na moje czyny, lecz w końcu gdy poczuł, ze moja ręka zaczęła sunąć coraz wyżej odwrócił się i popatrzył prosto w moje oczy. Nie był zły. Na pewno nie. Wiem jak wygadają jego oczka gdy jest zły. Są ciemne i strzelają piorunami we wszystkie strony. Teraz również były ciemne, ale nie w taki sposób. Wydaje mi się, ze to było pożądanie. Wpatrywał się tak przez parę sekund, po czym tak po prostu odwrócił się w dalszym ciągu rozmawiając z blondynem, ale z małym uśmieszkiem na ustach. Stwierdziłem, że mu to nie przeszkadza więc kontynuowałem ruchy mojej ręki na jego udzie. Drugą ręką wziąłem drinka i powoli sączyłem. Moja dłoń była bardzo blisko jego krocza, ale specjalnie tak się z nim droczyłem. Widziałem, że go drażnię w ten sposób. Gdy moje palce znajdowały się milimetry od jego kolegi, tak po prostu wziąłem dłoń. Spotkało się to z cichym jękiem z jego strony. Uśmiechnąłem się do siebie. Podobało mu się to.
- Wybaczcie, ale idę zapalić. – powiedziałem i wstałem. Zerknąłem jeszcze na zarumionego Lou i widząc, że na mnie patrzy mrugnąłem do niego oczkiem i podążyłem do wyjścia. Tylnie wyjście prowadziło na parking, na którym nikogo nie było. Oparłem się o ścianę i zapaliłem swojego cienkiego papierosa. Po chwili usłyszałem skrzypnięcie drzwi i zobaczyłem wychodzącego szatyna. Uśmiechnął się gdy mnie zobaczył i podszedł, opierając się bokiem o ścianę obok mnie. Przez chwilę staliśmy w ciszy, aż w końcu Louis zapytał.
- Co to było to tam w środku ?
- Ale o co chodzi ? – zapytałem z trochę plączącym się językiem. Alkohol dawał mi się we znaki.
- Dobrze wiesz o co. Powiedz mi co to było. – powiedział.
- Jakoś nie widziałem, żeby wtedy ci to przeszkadzało. – odpowiedziałem w miarę wyraźnie.
- Nie mówię, że mi to przeszkadzało, ale chcę wiedzieć o co chodzi. Czy to jakaś twoja gra czy coś. Po prostu mi wytłumacz.
- Żebym sam wiedział o co chodzi. – wybuchnąłem, nie kontrolując tego co za chwilę wypłynęło z moich ust. – Bo czy to normalne, ze myślę o tobie cały czas ? Że śnisz mi się po nocach ? Że nie mogę normalnie jeść i zachowywać się jak kiedyś ?! Nie wiem dlaczego, ale czasem mam ochotę po prostu cie pocałować albo przytulić, ale nie wiem dlaczego. Kurwa po prostu nie wiem co się dzieje. – wyszeptałem ostatnie słowa zjeżdżając w dół po ścianie. Powiedziałem mu. Co z tego, ze po pijaku, że mógł mnie wyśmiać, nie uwierzyć. Powiedziałem mu i koniec. Przez chwilę milczał, sądzę, ze analizował moje słowa, po czym usiadł naprzeciwko mnie i uniósł palcami mój podbródek. Spojrzałem na niego, a on westchnął i powiedział.
- Wstawaj, idziemy do domu. Jesteś pijany i nie wiesz co mówisz. – podniósł mnie za rękę i wyszliśmy z klubu kierując się do domu, wcześniej szatyn uprzedził moją kuzynkę. Szliśmy pieszo, co chwila wybuchałem śmiechem, bo wydawało mi się, ze widzę tęcze albo jednorożce. Louis cierpliwie zaprowadził mnie do domu. Na moje szczęście nikogo nie było. Weszliśmy do środka i zaczęliśmy kierować się do mojego pokoju po schodach, co jak sadzę było dla chłopaka dość uciążliwe, bo nie mogłem ustać już na nogach. W końcu jednak dotarliśmy i weszliśmy do pokoju. Louis podprowadził mnie do łóżka i posadził.
- Jesteśmy. Idziesz się wykąpać czy od razu spać ? – zapytał spokojnie. Pokiwałem przecząco głową sam nie wiedząc co mu odpowiedziałem. Chłopak westchnął i powiedział.
- Rozbierz się, a ja skoczę dla ciebie po wodę do kuchni i jakieś tabletki, bo rano na pewno się przydadzą. Tylko uważaj, ok. ? – pokiwałem głową i zacząłem powoli i niezdarnie się rozbierać z ubrań. W końcu udało mi się rozebrać do bokserek, więc założyłem pierwsze z brzegu dresy, żeby nie gorszyć Lou i usiadłem na skraju łóżka. Po chwili chłopak wszedł i postawił na biurku szklankę wody i jakieś tabletki. Odwrócił się w moją stronę i już chciał podejść, lecz coś go powstrzymało. Przeskanował mnie swoim spojrzeniem od góry do dołu. W końcu potrząsnął głową i powiedział.
- Okej, to ja już będę uciekał. Trzymaj się Hazza. Do zobaczenia. – powiedział i już chciał wyjść, lecz zdążyłem podejść i złapać go za nadgarstek.
- Nie, zaczekaj. Louis. Jaa…. – zacząłem jąkając się. – Ja nie żartowałem. Naprawdę. Wiem co mówiłem i mówiłem to całkowicie świadomie. Myślę o tobie i nie umiem przestać. Nie wiem dlaczego. To mnie przerasta. Po prostu. – powiedziałem patrząc w jego oczy. Chłopak spuścił wzrok. Westchnąłem. – Przepraszam. Nie chcę zepsuć naszej przyjaźni, więc może po prostu o tym zapomnijmy. Tak będzie lepiej. – powiedziałem i zacząłem iść w stronę łóżka.
- Kocham cię. – usłyszałem szept, który mnie sparaliżował. Powoli odwróciłem się w jego stronę. Patrzył prosto na mnie, a w jego oczach były łzy.
- Co ?
- Kocham cię. Kocham cie od zawsze. Odkąd cię zobaczyłem wiedziałem, ze nie potrafię przejść obok ciebie obojętnie. – powiedział szczerze. Wpatrywałem się w niego z szeroko otwartymi oczami. Powiedział, ze mnie kocha. On mnie kocha.
- Louis. – szepnąłem podchodząc do niego i biorąc jego twarz w dłonie. Oparłem swoje czoło o jego. Przymknąłem oczy czując się w tej chwili trzeźwy, jak nigdy. Otworzyłem je po chwili, przez moment wpatrywaliśmy się w swoje oczy zagłębiając się coraz bardziej. – Przepraszam cię za wszystko. Za to z Lottie, za moje zachowanie. Za to, że byłem chamskim dupkiem. Za wszystko. Po prostu za wszystko ! – powiedziałem ze łzami. Chłopak otarł mi je swoim kciukiem i szepnął.
- Cii, Hazz. Nie masz za co. Nie gniewam się. Nie umiem się na ciebie gniewać. – uśmiechnąłem się do niego przez łzy.
- Kocham cię Lou. Uświadomiłem to sobie niedawno, ale jestem tego pewny. Kocham cię jak nigdy nikogo. Wiem, ze nigdy byś mnie nie zranił. Chcę z tobą być. Chcę cię przytulać, chcę cię całować na dzień dobry i na do widzenia, chcę być w twoim życiu kimś ważnym. Chcę cię kochać Loui. Chcę być kochanym przez ciebie i to wystarczy mi do pokonania wszystkiego. Nie wiem czy jestem ciebie wart, nie wiem czy po tym co było kiedyś będę umiał zaufać komuś w pełni, ale z tobą chcę spróbować. – wyszeptałem wpatrując się w jego oczy, z których po moich słowach pociekły łzy. Teraz płakaliśmy razem. Nasze łzy mieszały się nawzajem.
- Też tego chcę, Harry. Chcę być twoim życiem, a ty żebyś był moim. Chcę się koło ciebie budzić i zasypiać w twoich ramionach. Chcę być z tobą. Chcę, żebyś mi ufał, żebyś nigdy nic nie ukrywał. Chcę żebyś był ze mną. Kocham cie, Harry.
- Kocham cię , Loui. – wyszeptałem i złączyłem nasze usta w idealnym, pierwszym pocałunku, który przepełniony był emocjami. Czułością, opieką, delikatnością i najważniejszym – miłością. Naszą miłością.

___________

taak więc mamy w końcu przełooom ! Larry jest ! < 333 tak mi się wspaniale pisało ten rozdział, że szoook ! ;3 jak Wam się podoba ? komentujciee ! wgl pod ostatnim rozdziałem 9 komenatrzy ! dziękujee ! następny będzie dość szybko bo myślę, ze w niedziele, ale to dlatego ze nie będzie długi bo chce się tam skupić na jednym watkuu dość ciekawyym więc zachecaam do przeczytania gdy sie tylko pojawii ;D
CZYTASZ=KOMENTUJ !
A teraaaz coś mega ważnego ! Kto dziś obchodzi swoje 19 urodzinki ? Oczywiście, ze Hazzzza ! Koteek najlepszegoo ! Ty nasz zboczony nastolatku forever young ! *...* boże jak to mijaa szybkooo ;3 Tak więc życzę Ci, zebyś nadal był tym zbocoznym, lekkomyślnym, kochającym przyjaciół chłopakiem. Naszym charym, który nadal ma 16 lat i pracuje w piekarni ! < 333 Najlepszego kochanie no i oczywiście dużo urodzinowego sexu z Louu ;D haha < 33







10 komentarzy:

  1. FANTASTYCZNE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. booooski :))) jak słodko na koniec :) czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  3. O KURWA! *,* LAAARRY <3
    Tobie się wspaniale pisało ten rozdział, a mi wspaniale się go czytało ;)
    Ta końcówka, no poprostu awww <3

    OdpowiedzUsuń
  4. uegrycvehdydgevdu *-* larrowatość tego rozdziału jest taka czadowa że nwm co napisać xd po prostu kocham Cię za to opowiadanie <333 Już nie mogę doczekać się co bd w następnym ^^ i zapraszam przy okazji do mnie na rozdział :)
    pozdrawiam, ściskam i całuję! :3

    OdpowiedzUsuń
  5. LARRY <333
    I Ziam xDD
    To jest po prostu zajebite :D
    @Zaawsze_Spoko

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajekurwabiste !!! Rozdział po prostu MEGA !! Pisz dalej nie mogę się doczekać następnego, tym nardziej że mówiłaś że coś się tam stanie. ^^ Świetne życzenia urodzinowe, jeśli pozwolisz przyłącze się do nich i dołożę jeszcze więcej urodzinowego sexu Larry'ego. Już sobie wyobrażam Hazzę i Lou przez następne dni; ledwo chodzący, patrzący na siebie i rómieniący się. xDD

    OdpowiedzUsuń
  7. wreszcie Larry ;) Boże wiesz jak ja na to czekałam??? podoba mi się ten rozdział :).@CheshireCat0102

    OdpowiedzUsuń
  8. Aaaaa. ! ^ ^ larry. ! <3
    Oh matko jak się cieszę. ; )
    Świetny rozdział. Poprostu cudooooowny. ;**
    I te wyznanie miłosne tak prawdziwe. *-*

    Zapraszam do siebie.
    http://completely-different-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Boski naprawdę wspaniały :-D Pozdrawiam Ada

    OdpowiedzUsuń
  10. O słodki Jezu! Larry *.* wreszcie <3 już nie mogłam się doczekać! To takie wspaniałe, że Hazza się przełamał, no i Lou też! Że w końcu powiedzieli sobie, co do siebie czują! Ubóstwiam!
    ~Salomea
    stylinsoncamp.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń