niedziela, 30 grudnia 2012

Ninth.




Obudziłem się dość wcześnie. Przeciągnąłem się leniwie i popatrzyłem na zegarek. 7.26.  Usiadłem na łóżku i popatrzyłem w okno, które znajdowało się naprzeciwko. Wlewało się przez nie do pokoju światło słoneczne. Chciałem wstać, lecz poczułem lekki zawrót głowy. Usiadłem z powrotem, oddychając głęboko. To pewnie dlatego, że jestem zmęczony i nie spałem ponad pół nocy. Mówiąc prawdę to przepłakałem ją. Choć wiem, ze nic to nie da, ale po prostu to stało się samoistnie. Jedna łza, potem druga, a za nią następne milion. Przypomniałem sobie zdarzenia z poprzedniego wieczora i momentalnie poczułem ukłucie w sercu. Własna siostra się mnie brzydzi. Po prostu się mnie brzydzi. Nazwała mnie pedałem. Ciekawe co pomyślał sobie o tym Harry ? Ale ty jesteś głupi Tomlinosn, własna siostra cię wyzywała od pedałów, a ty się przejmujesz co pomyślał sobie o tobie ten nastolatek. Ale prawda jest taka, że właśnie to tez bardzo mnie zainteresowało. Czy teraz się mnie brzydzi, czy może jednak nie. Gdy usłyszałem wczoraj od Liam’a że Hazz płakał zrobiło mi się jeszcze bardziej przykro. To co prawda nie moja wina, ale jednak. Nie umiem sobie wyobrazić łez na tej porcelanowej twarzyczce. Westchnąłem głośno i wstałem z mojego legowiska. Podszedłem do szafy i wyciągnąłem jakieś dresy, zakładając je szybko i wychodząc z pokoju. Schodząc po schodach, na dół usłyszałem muzykę z kuchni i jakieś śmiechy. Czyżby chłopcy wstali już ? Przechodząc koło lustra spojrzałem w nie i momentalnie tego pożałowałem. Wyglądałem jak siedem nieszczęść. Kompletny nieład na głowie, czerwone, podkrążone i sine oczy, zaczerwieniony nos i to piekielnie smutne spojrzenie. Wolnym krokiem wszedłem do kuchni i popatrzyłem na chłopaków, którzy robili bodajże tosty. Niall trzymał akurat słoiczek z dżemem gdy odwrócił się w moją stronę. Trzymana przez niego słodycz wypadła mu z rąk, tucząc się na kafelkach i robiąc wielki huk. Zayn z Liam’em podskoczyli i wydali z siebie dziwny okrzyk.
- Niall ! Do cholery co ty robisz ? – zapytał mulat, odwracając się i dopiero mnie dostrzegając. Jego oczy zrobiły się wielkie jak pięciozłotówki, lecz zaraz się otrząsnął. – Hej, Lou.
- Cześć. – powiedziałem bezuczuciowo. Liam również spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko, zaraz karcąc blondyna.
- Niall. O czym ty myślisz ? Teraz będziesz to sprzątał.
- Wybaczcie. Po prostu gdy Lou stanął w drzwiach myślałem, że to duch i się wystraszyłem. – powiedział cicho, zbierając odłamki szkół z podłogi. Zaśmiałem się cicho.
- Dzięki, Nialler. Serio wyglądam jak duch ? – zapytałem.
- Trochę. – przyznał z rumieńcem.
- Oj, nie przesadzaj blondasku. – powiedział Zayn. – Nie jest tak źle. To co Lou ? Chcesz Tosta ? – zapytał.
- Nie, dzięki. Nie jestem głodny. Ale wy jedzcie. – po moich słowach chłopcy usiedli przy stole i zaczęli pochłaniać swoje śniadanie. Nalałem sobie soku do szklanki i piłem patrząc na krajobraz za oknem.
- Lottie nie wróciła ? – zapytałem cicho.
- Nie. – odpowiedział mi Liam. – Jest u waszych rodziców , ale twoja mama dzwoniła i pytała co się stało. Powiedziałem jej, ze trochę się posprzeczaliście, ale to nic takiego.
- Aha. – mruknąłem. Usiadłem obok nich przy stole i patrzyłem się w przestrzeń. Po chwili po pomieszczeniu rozległ się dźwięk przychodzącej widomości. Zayn wyciągnął telefon i odczytał widomość. Uśmiechnął się lekko do ekranu i szybko wystukał odpowiedź.
- Kto to ? – zapytał go Niall.
- Harry. – na to jedno słowa moja głowa natychmiast wystrzeliła w górę. Spojrzałem na mulata z oczekiwaniem. – Napisał, ze Alex dziś wpadnie wieczorem do nas. Znaczy do blondaska. – tu spojrzał na głodomorka z radością w oczach.
- A właśnie. Gratulacje, Niall. – zwróciłem się do niego. Podziękował uśmiechem i konsumował dalej. Mulat położył na blat telefon i wyszedł z pomieszczenia, kierując się do łazienki. Reszta jadła chwilę w spokoju, gdy do bruneta znowu przyszła widomość. Liam wziął telefon mówiąc.
- Pewnie, Hazz. – odblokował i jego twarz momentalnie zbladła. W oczach pojawiło się przerażenie.
- Ej, Li. Co jest ? – zapytałem zaniepokojony.
- Nic. – szepnął i odłożył telefon powrotem. – Jakby co ja nie ruszałem tego telefonu, ok. ?
- Spoko. – powiedziałem równocześnie z Niall’em. Wstałem od stołu i kierując się do wyjścia powiedziałem.
- Idę do siebie. Muszę się położyć na chwilę. – chłopcy pokiwali tylko głowami. Wszedłem do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi i rzuciłem się na łóżko, zasłaniając wcześniej okna. Wtuliłem głowę w poduszkę i cicho zapłakałem. Jestem do dupy. Siostra się mnie brzydzi, koleś na którego lecę ma mnie w dupie, a moi przyjaciele, przynajmniej dwóch z nich coś ukrywają. Do dupy z tym wszystkim. W końcu zmęczony łzami, rozmyślaniem zasnąłem.

~*~

Gdy Niall skończył jeść stwierdził, że idzie się przewietrzyć. Pokiwałem głową i po chwili zostałem sam. Wziąłem do ręki telefon Malika i skierowałem się do naszej sypialni. Ten drugi sms wcale nie był od Harry’ego. To znowu od tego numeru co kiedyś. To już jest z lekka przerażające. Ci ludzie go dręczą. Niewinem co jest im winny lub czym zawinił, ale to już jest przegięcie. Usiadłem na łóżku i obracałem jego czarnego smartfona w dłoniach, dopóki nie wszedł do pomieszczenia.
- Co tam, Li ? – zapytał z uśmiechem siadając obok po turecku.
- Dostałeś sms’a. – powiedziałem bezbarwnie, podając mu telefon. Z uśmiechem odblokował, ale zaraz uśmiech zszedł z jego twarzy. Dostrzegłem nie mniejsze przerażeni niż moje.
- Czytałeś to ? – zapytał drżącym głosem.
- Tak. – powiedziałem po prostu. Nie będę kombinował.
- Dlaczego !? Nie wiesz, że czyichś sms’ów się nie czyta ! To prywatne ! – krzyknął zrywając się z łóżka.
- Myślałem, ze to od Harry’ego. – odpowiedziałem obserwując go uważnie.
- Zapomnij o tym co przeczytałeś, okej ?
- Co ?! – poderwałem się z miejsca i stanąłem naprzeciw niego. – Co mam zrobić ?! Zapomnieć ?! No chyba cię pojebało ! Ktoś ci grozi śmiercią, a ja mam tak po prostu zapomnieć !?
- Nie twój interes ! – krzyknął ze Łazami w oczach.
- Właśnie, że mój ! Jesteś do cholery moim najlepszym przyjacielem i śmiesz mi mówić, że to nie mój interes ?! – uniosłem się również ze łzami w oczach.
- Nie mieszaj się w to ! Proszę cię, po prostu to zostaw !
- Nie ma nawet mowy ! Masz mi natychmiast powiedzieć o co w tym wszystkim chodzi !
- Nie ! Nie powiem ci ! Nawet o tym nie myśl ! Wtedy już zupełnie się wszyscy odwrócicie ode mnie.
- Każda prawda jest lepsza niż kłamstwo.
- Chcesz znać prawdę !? Naprawdę chcesz ją poznać ?! – krzyknął. Po jego policzkach zaczęły spływać łzy.
- Tak chcę. – powiedziałem spokojnie, starając się opanować swoje.
- Proszę bardzo ! Jestem dziwką ! Męską prostytutką ! Robie facetom dobrze i pieprze się z nimi. Zadowolony jesteś ? To chciałeś usłyszeć ? – zapytał upadając na kolana i krztusząc się własnymi łzami. Stałem jak sparaliżowany, trawiąc to co mi powiedział. Co ? On ? Dziwką ?
- Co ? – szepnąłem. – Możesz powtórzyć, bo chyba się przesłyszałem. – poprosiłem cicho.
- Jestem dziwką. – krzyknął. – No na co czekasz ?! Wybiegnij stąd ! Zostaw mnie jak wszyscy, którzy się dowiedzieli. – wykrzyczał i zaczął kaszleć. Uklęknąłem obok niego i dłońmi starłem łzy z jego policzków.
- Naprawdę myślałeś, ze po prostu wyjdę sobie po tym co mi powiedziałeś i cię zostawię ? Za takiego mnie masz ? – zapytałem cicho. Chłopak popatrzył mi w oczy, swoimi zaszklonymi i zapytał.
- Nie brzydzisz się mnie ?
- Nie. Nie mam powodu. Co z tego, że tak pracowałeś. Ale wiem jedno, na pewno nie robiłeś tego z własnej woli, prawda ? – zapytałem cichym, kojącym głosem.
- Musiałem. – wyszeptał.
- Zayn. Musisz mi o tym opowiedzieć. Chcę ci pomóc, ale musisz mi na to pozwolić. Proszę zaufaj mi i pozwól sobie pomóc. – szepnąłem przytulając go do siebie. Zapłakał, wtulając się we mnie jeszcze mocniej. Pomogłem mu wstać i oboje usiedliśmy na łóżku. Chłopak dalej mnie przytulał, a ja delikatnie gładziłem go po plecach szepcząc do ucha jakieś kojące słowa. Po dłuższej chwili uspokoił się i lekko odsunął. Popatrzył na mnie oczami mokrymi od łez i westchnął.
- Zaufaj mi. – szepnąłem patrząc na niego.
- Ufam, ale boję się. Cholernie się boję, że po tym wszystkim cię stracę. – szepnął, spuszczając wzrok. Ująłem w palce jego podbródek i uniosłem do góry. Spojrzałem w jego czekoladowe oczy i powiedziałem miękko i czule.
- Nigdy mnie nie stracisz. Zawsze będę po twojej stronie. Zawsze. – uśmiechnął się lekko na moje słowa i westchnął ciężko.
- Nie wiem od czego zacząć.
- Może od tego, dlaczego to robiłeś. – zaproponowałem.
- A więc. To zaczęło się jakoś rok temu. Mój ojciec nas zastawił jakieś cztery lata temu. W sensie mnie, mamę i moje dwie siostry. Znalazł sobie młodszą i wyjechał z nią, zapominając o nas całkowicie. Na początku było okej. Mama dawała radę nas utrzymywać. Wystarczało kasy na wszystko, ale później dziewczynki zaczęły dojrzewać. Potrzebowały coraz więcej pieniędzy to na książki do szkoły, nowe ubrania. Mama zaczęła nie wyrabiać. Brała każdą zmianę, nie patrząc na pory dnia. Wracała przemęczona tylko, żeby zjeść coś i znowu iść pracować, ale to dalej nie wystarczało. – przerwał na moment, pociągając nosem i spojrzał na mnie na nowo zaszklonymi oczami. Złapałem jego dłoń odruchowo i mocno ścisnąłem, dając do zrozumienia, ze jestem z nim. Kontynuował. – Próbowałem jej pomagać. Brałem jakieś dorywcze prace, żeby pogodzić to ze szkołą. Pewnego wieczoru wybrałem się do klubu z kolegami. Musiałem odreagować to wszystko. Spotkałem tam pewnego kolesia. Chciał pogadać, no to się zgodziłem. Wyszliśmy przed klub i wtedy się zaczęło. Powiedział, że wie o moich problemach i może mi pomóc. Zapytałem jak. Powiedział mi wtedy na czym by to miało polegać. Miałem dostawać jednego lub dwóch klientów dziennie. Dwa-trzy razy w tygodniu. Cała kasa dla mnie. Na początku od razu odmówiłem, ale alfons powiedział, żebym się zastanowił i w razie czego dał znać. Odrzuciłem od siebie tę myśl. Nie chciałem być prostytutką, ale nasze finanse zaczęły jeszcze bardziej się pogarszać. W kroku desperacji zadzwoniłem do tego kolesia i powiedziałem, że się zgadzam. Miałem pieprzyć się i robić dobrze kolesiom, którzy płacili bezpośrednio mi w zależności czy im się podobało, czy nie. Dostałem wtedy ksywkę ‘ Piękny ‘. To było straszne. Kochasz się z kimś kogo totalnie nie znasz, po czym on daje ci kasę, znika i już nigdy się nie widzicie. Choć dzięki temu udało mi się poratować mamę i starczało na wszystko, a nawet jeszcze zostawało. Lecz za jaką cenę. W końcu po kilku miesiącach miałem dość pieprzenia się kilka razy w tygodniu, obciągania w obskurnych miejscach. Czasem zdarzało się, że ci faceci byli niewyżyci. Bili mnie, bo robiłem coś nie tak. Nie raz zdarzyło się, że wróciłem z podbitym okiem czy rozcięta wargą. W końcu się zbuntowałem. Powiedziałem alfonsowi, ze rezygnuje i odchodzę. On tylko zaśmiał mi się w twarz i powiedział, ze z tej pracy się nie zwalnia. Męska dziwką jest się do końca życia. – znowu przerwał, by zaczerpnąć powietrza. Widziałem, ze mówienie o tym sprawia mu ból. W jego oczach dostrzegłem ból, wstyd, rozżalenie i złość.
- Jeśli nie chcesz, to nie musisz konty…….-  zacząłem mówić, lecz przerwał mi.
- Nie. Musze to komuś powiedzieć, a skoro zacząłem, to skończę. – kiwnąłem głową na znak zgody i czekałem na ciąg dalszy tej tragicznej opowieści. – Wtedy odpowiedziałem mu, że zgłoszę ich na policję, na co on zaśmiał mi się w twarz i powiedział, że wtedy również poszedłbym siedzieć. Na dodatek zaczął mi grozić, że stanie się coś wtedy mojej rodzinie. Wystraszyłem się, ale w głowie zaczął mi się rodzić pewien plan co zrobić, żeby zakończyć te męki. Gdy tylko zostałem sam zadzwoniłem do mojej cioci z Irlandii. Właśnie mamy Niall’a. Zapytałem ją czy mogłaby rozejrzeć się za jakąś praca dla mamy tam, w Irlandii oraz jakimś gimnazjum dla dziewczynek. Powiedziałem jej na czym rzecz polega. Wiedziałem, ze mogę jej zaufać. Gdy usłyszała to, powiedziała, ze na pewno mi pomoże. Jej dom stoi prawie pusty, więc bez problemów moja rodzina mogłaby tam zamieszkać, szkoła jest niedaleko, a praca dla mamy na pewno by się znalazła. Gdy to usłyszałem, niemal od razu zarezerwowałem trzy bilety do Irlandii dla rodziny. Gdy powiedziałem mamie, ze ciocia znalazła dla niej lepszą pracę i szkolę dla moich sióstr oraz, ze nie będzie musiała płacić za wynajem mieszkania i, ze bilety już czekają. Zgodziła się niemal od razu. Była zdziwiona faktem, że ja nie lecę lecz wytłumaczyłem jej, że ja na razie zatrzymam się u Niall’a. Gdy tylko odleciały, ja wsiadłem w autobus i przyjechałem tutaj. Do Londynu. Gdy zorientowali się, że uciekłem grożą mi tym wszystkim.  Wiem, ze moja rodzina u cioci jest bezpieczna, nie skrzywdzą ich tam. Tak więc oto cała historia. – zakończył szeptem i spojrzał na nasze splecione dłonie. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Analizowałem to wszystko co mi powiedział w głowie i westchnąłem. To straszne co przeżył.
- Zayn. Boże. Nie wiem co mam ci powiedzieć. – szepnąłem.
- Po prostu obiecaj, ze mnie po tym nie zostawisz. – powiedział cichutko.
- Nigdy. To dla mnie bez znaczenia co robiłeś kiedyś, ale świadomość, ze ci ludzie cię krzywdzili sprawia mi ból. Pomogę ci. Obiecuję ci to. Nic ci się nie stanie. Nie pozwolę na to. – szepnąłem, przyciągając go do siebie i mocno wtuliłem go w siebie, na co on westchnął i mocniej zacisnął dłonie na mojej koszulce. – Pomogę ci bez względu na wszystko.

_______________

i tak oto jestem z dziewiątką ;d jedną tajemnicę już ujawniłaaam ;D mam nadzieję, ze rozdział się spodobaał ;** skomentujcie, bo uwielbiam czytać wasze komentarze. Dają takiego kopa do pisania naastępnych rozdziałów, ze wam mówie ;]] hm myślę, że następny jeśli uda mi się dopracować to pojawi się w Nowy Rok lub w ostateczności jakoś środa-czwartek, bo wiecie szkoła sie zaczyna. Mam do Was jeszcze pytanie, bo ostatnio coś nie jestem na bieżąco. O co chodzi z tą wiadomościa, którą Harry ma nam powiedzieć właśnie w Nowy Rok ? Bo gdzieś o tym czytałaam, ale nigdzie nic konkretnego. -.- no to cóż, zapraszaam do komentowania ;] do zobaczeniaa pyszczki ;3

PS. Jeśli chcecie być inforomowani, podajcie mi w kom. wasze adresy TT lub ask'a ;*

wtorek, 25 grudnia 2012

One-Shot ! / Larry Stylinson/

UWAGA: W tekście pojawia się scena +18, więc jeśli nie lubisz, opuść ten moment ;)


Ukłoniliśmy się po raz ostatni i zbiegliśmy ze sceny wciąż słysząc nieustające owacje. Gdy tylko znaleźliśmy się na kulisami rzuciłem się na sofę z westchnieniem.
- Jestem padnięty !  - powiedziałem, odkręcając zakrętkę od butelki z wodą, po czym na raz wypiłem połowę jej zawartości.
- Ja tak samo, ale to był już nasz ostatni koncert przed przerwą świąteczną. Od teraz mamy 2 tygodnie wolego. – powiedział z uśmiechem na twarzy Liam, jednocześnie rzucając butelkę z wodą stronę Zayn’a. Ciemnowłosy złapał ją szybko i wypił wszystko.
- Już nie mogę się doczekać gdy będę w domu. – rozmarzył się Niall. – Moja kochana Irlandia. – powiedział z uczuciem.
- Tak blondynku wiem, ze darzysz swoją ojczyznę wielką miłością. – powiedział do niego Louis, na co ja się zaśmiałem. Popatrzyłem na chłopców i widziałem, że są szczęśliwi. Zmęczeni, lecz szczęśliwi. Jutro wyjeżdżają do swoich rodzin na święta. Cieszą się z tego powodu. W końcu odpoczniemy i nagromadzimy siły na nadchodzącą trasę. Pomyślałem oni, gdyż ja niestety zostaję w Londynie na święta. Mama z ojczymem i moją siostrą pojechali na święta w podróż do jakichś ciepłych krajów. Proponowali, żebym przyleciał do nich po występie, lecz nie chcę. Dla mnie święta w ciepłych krajach to nie święta. Musi być śnieg, choinka, prezenty i domowa atmosfera. Co prawda tego ostatniego nie będę miał, ale no cóż. Jestem już zmęczony tym ciągłym podróżowaniem. Czasem zdarzało się, że w ciągu jednego dnia lecieliśmy z Londynu do Niemiec, a za chwilę z Niemiec do Francji. To bardzo męczące gdy większość dnia spędzasz w samolocie. Otrząsnąłem się z myśli gdy poczułem jak ktoś obejmuje mnie ramieniem.
- Co tam, Hazz ? –zapytał mnie Lou. Wyszliśmy z garderoby za chłopakami i skierowaliśmy się do samochodu. 
- A nic, Lou. Tak tylko myślę. – odpowiedziałem mu obejmując go w pasie. Uwielbiam naszą relację. Jesteśmy jak najlepsi przyjaciele, jak bracia. Czasem zachowujemy się jak para, ale to dlatego, ze bardzo kocham tego głupka. Czasem wydaje mi się, że nawet za bardzo, ale nie chce psuć naszych relacji. Co z tego, że ja nie taktowałem go tylko jako przyjaciel ? Prawda jest taka, że jestem w nim cholernie mocno zakochany. Cieszę się, ze go mam. Jest dla mnie wspaniały.
- Czyli nie jedziesz do rodziny na święta ? – zapytał gdy wsiadaliśmy do vana.
- Nie. Zdecydowałem, ze zostaję w Londynie. Wolę spędzić je tutaj, nawet sam. Lecz mam chwilowo dość tego latania samolotami. To jest strasznie męczące, wiesz o tym Lou. Z resztą wreszcie odeśpię i zjem coś normalnego. A ty jedziesz do Doncaster ?
- Tak. Jadę już jutro. Stęskniłem się za dziewczynkami i rodzicami.
- Wiem i rozumiem. – powiedziałem i ułożyłem głowę na jego ramieniu. Chłopaki usiedli naprzeciwko nas i rozmawiali. Liam pisał jednocześnie sms’y. Pewnie z Danielle.
- Pozdrów Dani. – powiedziałem półgłosem.
- Oke. – uśmiechnął się i pisał dalej. Zayn przeglądał się w ekranie telefonu, a Niall jadł batonika. Wszystko w normie. Poczułem się bardzo zmęczony, a na dodatek Louis mi nie pomagał, bo nucił jakąś usypiająca melodię, więc po chwili odpłynąłem w niebyt.
~*~

Obudziłem się rano i rozejrzałem. Byłem u siebie w pokoju, w samych bokserkach. Pewnie Loui mnie tu przyniósł. Popatrzyłem na zegarek i zobaczyłem, ze jest dopiero 7, ale i tak już na pewno nie zasnę więc wstałem i poszedłem wziąć prysznic. Szybko to załatwiłem, myjąc jednocześnie włosy i wytarłem się ubierając czystą bieliznę i skierowałem się do kuchni. Była pusta. Chłopcy pewnie jeszcze spali, bo było dopiero w pół do ósmej. Stwierdziłem, że skoro i tak dziś jadą to mogę zrobić im śniadanie. Otworzyłem lodówkę i wyciągnąłem pomidory, jajka, cebulę, bekon i masło. Z szafki wyciągnąłem patelnie i postawiłem na kuchence. Odkroiłem kawałeczek masła i wrzuciłem go na patelnie, by się rozgrzał. Wyciągnąłem deskę i nóż. Umyłem pomidory i pokroiłem w drobną kostkę, następnie obrałem cebulkę i również pokroiłem. Wrzuciłem produkty na patelnie, mieszając lekko i zabrałem się za krojenie bekonu. Po chwili również rumienił się nad ogniem z resztą składników. Zacząłem rozbijać jajka i wrzucać je do mieszaniny. Szybko zaczęły się ścinać, więc zmniejszyłem ogień i podszedłem do regału gdzie były talerze, szklanki i sztućce. Wyciągnąłem wszystkiego po pięć i ustawiłem na stole. Stawiłem również wodę na herbatkę i do każdego kubka wrzuciłem torebkę malinowej. Po chwili napój już się parzył, a ja nakładałem jedzenie na talerze. Odkładałem właśnie patelnie z powrotem na kuchenkę, gdy ktoś przylgnął do moich pleców i musnął mój policzek.
- Witaj kucharzu. – powiedział słodko Louis. Odwróciłem się i uśmiechnąłem lekko.
- Cześć Lou. Wołaj chłopaków i chodźcie na śniadanie. – powiedziałem na co on pokiwał głową i nabrał dużo powietrza do ust, po czym krzyknął.
- NIAAAAAAAAAAAAAAAAALL ! JEDZENIE ! – po dosłownie kilku sekundach w kuchni zjawił się zaspany blondyn, a zaraz po nim reszta załogi.
- Mmm. Jajecznica. Pycha. – wymruczał Nialler i usiadł przy stole, biorąc się za jedzenie. W jego ślady poszła reszta.
- Co to się stało, ze nasz loczek zechciał nam śniadanie zrobić ? I to z własnej woli. – zapytał Liam.
- Stwierdziłem, że skoro nie będę was wszystkich widział przez tak długi czas, to wam się należy. Z resztą wszyscy wiemy, co by się stało jakby to na przykład Zayn przyszedł coś na śniadanie robić, więc to było bezpieczniejsze. – powiedziałem i uśmiechnąłem się niewinnie do bruneta, który spojrzał na mnie wrogo, lecz po chwili tylko pokiwał głową na znak, że pewnie mam rację i jadł dalej.
- Aa. Rozumie. To miło…. Ale zaraz. Jak to wszystkich ?! – zapytał zdziwiony Liam i popatrzył na Loui’ego. – Nie mówiłeś mu jeszcze ? – nie mówił ? O czym ? Ja czegoś nie wiem ? – zastanawiałem się w myślach. Już chciałem zapytać, gdy Lou mi przerwał.
- Nie. Stwierdziłem, że gdy postawię go przed faktem dokonanym to nie będzie miał wymówki, żeby się wykręcić. – powiedział uśmiechając się lekko.
- Czy ja się dowiem o co chodzi ? – zapytałem z deka zdziwiony tą rozmową. Szatyn popatrzył na mnie i wyszczerzył do mnie ząbki, przez co jego nosek się zmarszczył. Zawsze używał tej miny jak coś chciał.
- Idź się ubierz, a później pogadamy. – powiedział.
- Ale po co mam się ubierać ? Louis ! Mów o co chodzi !
- Nie. Idź się ubrać, a później dowiesz się wszystkiego. Proszę. – popatrzył na mnie wzrokiem niczym kot ze Shrek’a więc uległem. Pobiegłem na górę i wpadłem do pokoju niczym wiatr. Otworzyłem szafę i zastygłem. Nie było w niej prawie w ogóle ciuchów, oprócz czarnych rurek, białego t-shirt’u z czerwonym serduszkiem na piersi i turkusowego sweterka. Ubrałem się w to i zbiegłem na dół, o mało nie zabijając się na walizkach, które chłopaki postawili w korytarzu. Wybiegłem do kuchni i siadając na swoim miejscu, zapytałem.
- Ubrałem się, a teraz czy ktoś mi powie co się dzieje ? Otworzyłem szafę, a tam żadnych ciuchów oprócz tych, które mam na sobie. Robiliście jakieś wielkie pranie wczoraj czy co ? I po co kazałeś mi się ubrać, Lou ? – zadawałem strasznie dużo pytań, ale no cóż sami są sobie winni. Mają mi wyjaśnić o co chodzi.
- No więc tak. Twoje ubrania są w walizkach, gdyż jedziesz ze mną na święta, do domu. – powiedział Louis, uśmiechając się uroczo.
- Co ? Jak to z tobą ? – zapytałem nie rozumiejąc.
- Normalnie. Jedziemy razem do Doncaster na święta. Rozmawiałem z mamą i gdy tylko się dowiedziała, że zostajesz sam w Londynie chciała mi głowę urwać i powiedziała, że nawet siłą mam cię przywieźć do nas. Tak więc wczoraj cię spakowałem i za 10 minut jedziemy. – powiedział spokojnie, mając na ustach uśmiech. Zaszkliły mi się oczy.
- Naprawdę jadę z tobą, na święta ? – zapytałem cicho.
- Naprawdę, Hazz. – odpowiedział mi. Rzuciłem się na niego, mocno przytulając. Objął mnie i zaśmiał się cicho w moje włosy. – Przecież bym cię tu samego, skarbie nie zostawił. – wyszeptał mi cicho. Chłopaki zaśmiali się widząc moją reakcję.
- No i widzisz, Loui. Nie trzeba było się obawiać, że zacznie krzyczeć albo bóg wie co jeszcze. – powiedział Liam. – Dobra panowie, chodźcie się zbierać i jedziemy na należyty odpoczynek.
Po jego słowach wszyscy udaliśmy się do górę. Ja poszedłem z szatynem do niego do pokoju i siedząc na łóżku, przyglądałem się jak krzątał się po pokoju ubierając się i pakując ostanie rzeczy.
- Dziękuje. – powiedziałem do niego. Spojrzał na mnie i tylko pokiwał głową.
- Nie ma za co, Harry. Nie zostawiłbym cię przecież samego na te Święta. – powiedział zapinając walizkę. – Gotowe. To co jedziemy ?
- Jedziemy. – powiedziałem uśmiechając się.

~*~

Dojeżdżaliśmy właśnie z Louis’em do jego rodzinnego domu. Zajęło nam to jednak trochę dłużej, gdyż chłopak musiał wstąpić do galerii handlowej po jakieś prezenty dla sióstr. W sumie dobrze, bo ja tez musiałem kupić prezent dziewczynkom, jego rodzicom i jemu oczywiście. Uwielbiam jego siostry. Są takie cudowne i kochane. Największą słabość mam do Fizzy. Bliźniaczkom kupiłem lalki, które mówiły, chodziły i bóg wie co jeszcze robiły oraz jakiś zestaw gier planszowych, które ostatnio ubóstwiały. Lottie płytę Ed’a Sheeran’a, bo wiem, że go uwielbia oraz do paczki wsadziłem też bilety na jego koncert, które kiedyś mi dał. Będzie akurat wtedy gdy my będziemy w trasie więc tak czy tak bym nie poszedł, a jej sprawi to wielką radość. A mojej ulubienicy wziąłem wielkiego białego misia  z kokardką i  zestaw do makijażu, bo Lou opowiadał mi, ze ostatnio ma taką fazę przejściową na takie rzeczy. Jego rodzicom kupiłem perfum oraz urocze sweterki w renifery, a samemu Lou nie mogłem się zdecydować więc wziąłem perfumy, czapkę z długimi uszami i do tego dwa bilety na koncert The Script. Te ostatnie miałem kupione już wcześniej więc nie było problemu. Gdy Louis zobaczył ile rzeczy kupiłem i jaki szedłem obładowany, zaśmiał się tylko serdecznie i pomógł mi z tym, gdyż on swoje rzeczy zdążył już zanieść do samochodu. Właśnie wjechaliśmy na podwórko jego domu.
- Walizki, a szczególnie prezenty zabierzemy wieczorem, gdy dziewczyny pójdą spać, żeby ich za bardzo nie kusiło do otwierania. – powiedział na co ja pokiwałem głową i wysiadłem z samochodu, który zatrzymał się prawie przed samymi drzwiami. Szatyn również wysiadł i ruszyłem razem z nim do drzwi.
- Lou ? Ale ja na pewno nie będę przeszkadzał Wam ? Bo wiesz ja nie chce…….
- Harry ! Ile razy już ci mówiłem, że nie będziesz przeszkadzał ! Bardzo się cieszę, ze tu jesteś. Ze mną. Z resztą dziewczynki myślałem, że umrą gdy się dowiedziały, że przyjedziesz. – powiedział i cicho otworzył drzwi.  Weszliśmy i rozebraliśmy się z kurtek, które Loui rzucił na wieszak i po cichu weszliśmy dalej. Wszyscy siedzieli w salonie i oglądali coś w telewizji. Pierwsza zauważyła nas mama Lou i już chciała coś powiedzieć, ale szatyn dał jej znak, żeby na razie nic nie mówiła. Cicho jak myszka podszedł do kanapy na której siedziały dziewczynki i krzyknął zaraz za nimi.
- Wesołych Świąt dziewczynki ! – te zerwały się jakby je oparzyło, ale gdy zobaczyły Louis’a rzuciły się na niego, przytulając. Patrzyłem na to z uśmiechem i poszedłem przywitać się z jego rodzicami.
- Witaj Harry. – powiedziała jego mama i mocno mnie uścisnęła.
- Dzień dobry. – odpowiedziałem grzecznie. Z jego tatą uścisnąłem sobie dłonie.
- Jak miło, że jednak przyjechałeś. – powiedziała Jay.
- Dziękuje za zaproszenie. Mam nadzieję, że nie będę przeszkadzał.
- No co ty. Nawet tak nie myśl. Traktuję cię jak drugiego syna. – powiedziała uśmiechając się czule. Odwzajemniłem uśmiech i odwróciłem się patrząc jak dziewczynki męczą szatyna. Nagle Fizz podniosła oczka i gdy mnie zobaczyła krzyknęła głośno, na co reszta rodzeństwa podskoczyła, a ona przybiegła szybko i rzuciła mi się w ramiona.
- Harruś ! – powiedziała.
- Cześć księżniczko. – powiedziałem w jej włoski, gdy dalej mocno mnie tuliła. – Jak ja się za tobą stęskniłem. Ale ty urosłaś ! – powiedziałem łaskocząc ją lekko w brzuszek. Zaśmiała się wdzięcznie, a po chwili byliśmy przygniecieni przez resztę rodzeństwa Tomlinsonów. Łącznie z Lou.  Wszystkie dziewczynki zaczęły mnie przytulać. Po dobrych kilkunastu minutach powitania wreszcie mogłem wstać z podłogi.
- Na jak długo zostajesz Harry ? – zapytała moja księżniczka.
- Jak długo będę mógł. – odpowiedziałem na co ona uśmiechnęła się i pokiwała entuzjastycznie głową. Spojrzałem na Lou, który przyglądał nam się z delikatnym uśmiechem.
- Wiesz ? – zaczął. – Będziesz kiedyś świetnym tatą.
- Dziękuje, Loui. – powiedziałem.
- Dobra dziewczyny. Jest już po 21 więc szybko idziecie się myć i do łóżek. A o Harry’ego się nie martwcie, jutro go jeszcze pomęczycie, ale on też musi odpocząć razem z waszym bratem więc szybko do łazienki ! – krzyknęła ich mama i po chwili zrobiło się cicho i było słychać tylko bieganie po pierwszym piętrze i kłótnie, która idzie pierwsza pod prysznic.
- Lou ? Przygotowałam wam jeden pokój. Jak zawsze. Może być ? – zapytała.
- Oczywiście. To my idziemy z Harry’m po walizki i resztę rzeczy z samochodu. – powiedział i skierowaliśmy się na dwór.
- Dziękuje, ze mnie zaprosiłeś. – powiedziałem do niego.
- Nie ma za co, Harry. Nie wyobrażam sobie bez ciebie świąt. – powiedział cicho i szybko musnął mój policzek ustami, po czym skierował się do samochodu. Stałem tak przez chwilę dotykając palcami tego miejsca i rozkoszując się jeszcze pozostałym tam ciepłem. To będą moje wymarzone święta !

24.12.2012.

Obudziłem się rano i otworzyłem oczy, rozglądając się po pokoju. Pierwsze co zobaczyłem to głowę Lou, która spoczywała na moim torsie. Uśmiechnąłem się na ten widok. Miał dziś urodziny. Mój Loui kończy dziś 21 lat. Przejechałem delikatnie palcami po jego policzku i odgarnąłem kosmyki, które zaplątały się. Westchnął przez sen i przytulił się mocniej, o ile to w ogóle było możliwe. Przesunąłem ponownie palcami po jego skroni, policzkach i czole. Kciukiem obrysowałem bardzo subtelnie kontur jego ust.
- Mmm. Cóż za miłe powitanie. – szepnął nagle. Szybko zabrałem rękę i zawstydziłem się lekko.
- Cześć Lou. – szepnąłem.
- Witaj Curly. – odpowiedział podnosząc się i opierając się na łokciu, patrząc na mnie z uśmiechem. Odwzajemniłem go. Musnąłem jego policzek ustami i wyszeptałem mu do ucha.
- Wszystkiego najlepszego, LouLou. – odsunąłem się lekko, a on podniósł głowę i popatrzył mi prosto w oczy. Wpatrywaliśmy się tak w siebie. Miałem nieodpartą chęć pocałowania tych jego malinowych ust, lecz powstrzymywałem się z całej siły. Jednak on zrobił to za mnie. Powoli pochylił się i musnął swoimi ustami moje. Zastygłem w napięciu. Co to miało znaczyć ? On tylko spojrzał na mnie przelotnie i powtórzył to, lecz tym razem ja nie zostałem mu dłużny. Odwzajemniłem jego buziaka. Poczułem jego dłoń na moim policzku. Delikatnie smyrała mnie po nim. Chciałem pogłębić nasz pocałunek, gdy usłyszałem kroki na korytarzu i to mnie otrzeźwiło. Zdałem sobie sprawę co właśnie robię. Całuję się z moim najlepszym przyjacielem, którego cholernie mocno kocham. Odsunąłem się od niego i w tym samym czasie rozległo się pukanie do drzwi. Louis usiadł szybko i powiedział.
- Proszę.  – do pokoju wbiegły jego siostry oraz ich mama z tortem czekoladowym.
- Sto lat ! Stoo lat ! – zaczęły śpiewać i składać mu życzenia. Na prezenty musiał jednak poczekać. Zawsze dostawał je razem z tymi pod choinką. Wstałem z naszego łóżka i podszedłem do walizki wyjmując z niej czystą bieliznę, ręcznik i czyste spodnie oraz koszulkę.
- To wy sobie śpiewajcie, a ja idę się odświeżyć. – powiedziałem, unikając wzroku Lou i wyszedłem szybko z pokoju, kierując się do łazienki. Zamknąłem ją za sobą na klucz i oparłem się o umywalkę oddychając głęboko. Co to miało być ? On mnie pocałował ! Ja to odwzajemniłem. My się właśnie całowaliśmy ! Sam nie wiem co o tym myśleć. Rozebrałem się i wszedłem pod gorący prysznic. Woda podziałała na mnie bardzo kojąco, rozluźniając wszystkie mięśnie i dając przyjemną rozkosz. Po dobrych 15 minutach wyszedłem, wytarłem się i ubrałem w przygotowane wcześniej ciuchy. Cicho wyszedłem z łazienki i nasłuchiwałem czy jeszcze są w naszym pokoju, lecz raczej ich nie było bo słyszałem dźwięki z kuchni na dole. Modląc się, aby Lou nie było w pokoju, wszedłem do niego. Na szczęście nie było go. Odłożyłem rzeczy do fotel i powoli zszedłem do kuchni. Wszyscy oprócz taty Lou i Lottie siedzieli przy śniadaniu.
- Dzień dobry. – przywitałem się grzecznie i usiadłem na swoim miejscu między bliźniaczkami. A naprzeciwko nas siedział Lou z Fizzy. Unikałem jak mogłem jego przeszywającego wzroku, lecz na moje nieszczęście w końcu nasze spojrzenia spotkały się. Był lekko zmieszany. Widziałem to, lecz uśmiechnął się słabo. Zdałem sobie sprawę, ze tak czy tak będę musiał to z nim wyjaśnić, ale wolę poczekać do wieczora i jakoś się do tego psychicznie nastawić. W końcu powie mi, że to był błąd i, że nie może się więcej powtórzyć. Po skończonym śniadaniu, pani Tomlinosn poprosiła, abym razem z dziewczynkami ubrał choinkę w salonie, a ona z Lou będą przygotowywać jedzenie na kolację wigilijną.
- Wiesz, mamo. Może lepiej niech Hazz pomoże ci w kuchni. Wiesz przecież jaki ja jestem w tym, a on jest świetnym kucharzem. – powiedział szatyn. Spojrzałem na jego mamę.
- Co ty na to Harry ? Miałbyś ochotę mi pomóc ? – zapytała z uśmiechem.
- Oczywiście, ze tak. – dopowiedziałem. Dzięki temu zyskam trochę czasu i będę mógł to wszystko przemyśleć.

~*~

Dochodziła już 18. Ubierałem właśnie koszulkę i byłem gotowy na te kolację, dzielenie się opłatkiem i prezenty. Gdy dziewczynki razem z bratem ubrały choinkę poszły od razu po swoje prezenty dla rodziny i gdy wszystkie już się tam znalazły, łącznie z naszymi to no cóż. Pół podłogi to wszystko zajmowało. Spryskałem się lekko perfumami i przeczesując jeszcze włosy placami wyszedłem z pokoju, kierując się do salonu. W sumie nie rozmawiałem jeszcze z Loui’m o porannym zajściu, ale wiedziałem że czeka nas to jeszcze dziś. Wszedłem do salonu i usiadłem obok Fizzy. Brakowało tylko Lou i jego mamy. Po chwili oboje weszli, kładąc na stole ostatnie potrzebne rzeczy. Wstaliśmy i pomodliliśmy się, po czym tata Loui’ego rozdał każdemu opłatki i zaczęliśmy składać sobie życzenia. Tego w sumie obawiałem się najbardziej.  Nie wiedziałem jak się zachować. Podzieliłem się już z każdym tylko nie z nim. Podszedł w końcu do mnie i popatrzył mi w oczy, uśmiechając się uroczo, marszcząc delikatnie przy tym nosek. Jego oczy błyszczały.
- Hazz. – zaczął. Patrzyłem mu w oczy i napawałem się jego błękitnym odcieniem. – Chciałbym ci życzyć, żebyś dalej był taki uśmiechniętym zboczeńcem jak jesteś do teraz. Żebyś pod żadnym pozorem się nie zmieniał. Żebyś nie przejmował się hejtami, bo wiem jak ciężko to znosisz. Żebyś spełnił wszystkie swoje marzenia i najskrytsze pragnienia. Żebyś został takim jakim jesteś. Żebyś był po prostu wspaniałym, czarującym sobą. – zakończył. Wziąłem oddech i powiedziałem.
- Lou. Chciałbym ci życzyć tego samego co ty mi, a dodatkowo jeszcze, żebyś dalej kochał marchewki i szelki, żebyś dalej był naszym kochanym błaznem w zespole. Żebyś dalej był taki cudowny dla otaczających cię ludzie. Żebyś był sobą, LouLou. Takim marchewkowym potworkiem, którego wszyscy tak bardzo kochamy. – powiedziałem. uśmiechnął się do mnie i musnął mój policzek ustami. Uścisnąłem go lekko i wiedziałem, że moje policzki się zaczerwieniły. Usiedliśmy wszyscy do kolacji. Czas przy jedzeniu szybko nam zleciał na rozmowach, śmianiu się, lecz ja bujałem w obłokach zastanawiając się jak przebiegnie moja rozmowa z Lou. W końcu przyszedł czas na prezenty. Dziewczynki jak poparzone poleciały do salonu i zaczęły rozdzielać wszystko między siebie. Rodzice usiedli na kanapie przyglądając im się, a ja z Lou staliśmy w drzwiach czekając na ich reakcję. Gdy Lott otworzyła mój prezent, krzyknęła i przybiegła mocno mnie przytulając.
- Dziękuje ! Dziękuje ! – mówiła i pocałowała mnie w policzek.
- Nie ma za co. – uśmiechnąłem się szczerze. Reszta zareagowała podobnie. Rodzice Lou podziękowali mi.
- Dobra chłopaki. Teraz wasza kolej na otwieranie. – powiedziała Fizzy. Razem z szatynem podeszliśmy do choinki i usadawiając się na dywanie zaczęliśmy rozpakowywać paczki. Od bliźniaczek dostałem kubeczek z napisem ‘ Harry ‘ i ręcznie robioną laurkę z życzeniami. Ucałowałem je w podziękowaniu. Od Fizzy misia z napisem ‘ I Love You ‘ i dużego czekoladowego mikołaja. W oczach aż stanęły mi łzy. One są takie kochane. Od Lottie dostałem flakonik moich ulubionych perfum i puchowe rękawiczki z kotkami. Od państwa Tomlinsonów czapkę z uszami i płytę mojego ulubionego wykonawcy. Został jeszcze tylko jeden prezent. Od Lou. Była to mała paczka. Otworzyłem ją i zobaczyłem karteczkę. Pisało:

‘ To dopiero 1/3 mojego prezentu, Hazz. Reszta potem. Xx ‘
Otworzyłem go i ze zdziwieniem wyciągnąłem niebieską miseczkę jak dla psa i małą obrożę. Spojrzałem na niego nie pewnie, na co on zaśmiał się i wyszedł na chwilę z pokoju. Po chwili wrócił z małą klatką. Podał mi ją, a wtedy ukazał mi się malutki, puszysty kociak.
- Kotek ? – zapytałem, wpatrując się w niego jak zaczarowany. On mi podarował kotka ! I to jakiego ! Malutkiego, puszystego, rudawo-białego z czarną plamką na oku. Patrzyłem na niego jak zakochany i pogłaskałem go lekko za uszkiem. Mruknął rozkosznie i zwinął się w kłębuszek, zasypiając. – Dostałem kociaka ! Dziękuje ! – krzyknąłem jak małe dziecko i rzuciłem się przyjacielowi na szyję. Przytulił mnie mocno, całując w skroń.
- Nie ma za co, Harry. – powiedział. – Ale to jeszcze nie koniec. – szepnął cicho, żebym tylko ja usłyszał. Odsunąłem się od niego i powiedziałem.
- No teraz ty, Loui. Masz najwięcej prezentów więc dalej. Otwieraj. – szatyn uśmiechnął się i zaczął otwierać prezenty. Dziewczynki wręcz nie mogły się doczekać co powie na ich dużego misia z napisem ‘ I love you, Louis ! ‘. Dostał jeszcze od nich kubeczek ze swoim imieniem, ręcznie robione laurki i czekoladowe mikołaje oraz puzzle, bo Boo Bear wręcz je uwielbia. Od rodziców jakiś sweterek i szalik. Gdy otworzył mój prezent ( ten gwiazdkowy ) widziałem jak jego oczka się zaszkliły.
- Bilety ?! Serio ? – popatrzył na mnie zszokowany.
- Tak, bilety. – odpowiedziałem uśmiechając się lekko. Rzucił mi się na szyję.
- Dziękuje ! – powiedział ze łzami w oczach.
- Nie ma za co. – szepnąłem. – Został jeszcze tylko jeden prezent, Lou. Otwieraj ! – zachęciłem go. To był mój urodzinowy. Wyjątkowy, bo sam go tak jakby zrobiłem. Wziął go i otworzył. Gdy zobaczył wnętrze zamarł.
- Co to jest, Lou ? – pytały dziewczynki. Szatyn popatrzył na nie oszołomiony i wyciągnął najpierw płytkę.
- Na niej jest to co myślę ? – zapytał patrząc na mnie.
- Tak. Tu jest wszystko od XF do teraz. Wszystkie nasze wspomnienia. – powiedziałem. Z pudełka wyciągnął ostatnią rzecz. Był to album z tytułem ‘ Larry Stylinson – Friends Forever ! ‘.
- Dziękuje ! – powiedział przeglądając album. Były tam wszystkie nasze wspólne momenty. Wszystko co zostało sfotografowane. Odłożył to i przytulił mnie po raz kolejny. – Jesteś najlepszy, Hazz ! – szepnął. W salonie siedzieliśmy jeszcze jakiś czas, aż o 23. rodzice i dziewczynki stwierdzili, ze idą na uroczystą mszę do kościoła. Na Pasterkę. Nam się nie chciało, więc stwierdziliśmy, ze zostajemy. Wiedziałem co to oznacza. Będziemy musieli w końcu porozmawiać. Gdy rodzice wyszli, my wzięliśmy wszystkie prezenty i zanieśliśmy do pokoju. Kotka postawiłem w kąciku pokoju, gdyż dalej spokojnie sobie spał, a do miseczki nalałem mu mleka i postawiłem obok. Usiadłem na łóżku i przyglądałem mu się jak spał, po czym na chwilę się obudził. Wyszedł z klatki, napił się i wrócił z powrotem, zasypiając niemal od razu. Siedziałem tak jakiś czas, przyglądając mu się i zastanawiając nad tym wszystkim. Musimy sobie to wyjaśnić, z Lou. Nie chce stracić naszej przyjaźni. W pewnej chwili wszedł do pokoju, zgasił światło, a włączył choinkę, która oświetliła go różnymi kolorami. Usiadł obok mnie na łóżku, po turecku i przyglądał mi się przez chwilę.
- Dziękuje za kotka ! Jest przeuroczy. – powiedziałem patrząc na niego niepewnie.
- Nie ma za co. Wiedziałem, że ci się spodoba, bo o takim marzyłeś. – odpowiedział, biorąc z półki obok łóżka album, który mu podarowałem i zaczął go przeglądać. – Jest wspaniały. – powiedział.
- Starałem się jak mogłem. Są tam chyba wszystkie możliwe zdjęcia naszej dwójki, we wszystkich chyba pozach i w każdej sytuacji. – powiedziałem, siadając naprzeciwko niego, również po turecku.
- Nie. Nie ma jeszcze jednej pozy. – odpowiedział, odkładając go na bok. Nachylił się w moją stronę i popatrzył mi w oczy. Był tylko kilka centymetrów ode mnie. Podniósł rękę i przejechał mi nią po policzku. Westchnąłem cicho i wtuliłem się w jego dłoń, zamykając lekko oczy. Obrysował palcem moje usta i bardzo delikatnie musnął je swoimi. Odsunął się kawałeczek i ponownie spojrzał na mnie.
- Harry, ja….
- Nie, Lou. Zaczekaj. Ja musze Ci coś powiedzieć. – przerwałem mu. Wiedziałem, ze za chwilę powie, że to nie ma sensu, więc to była jedyna okazja, żeby powiedzieć mu w końcu prawdę. – Jest coś co musisz wiedzieć. Wiem, że gdy to powiem, pewnie mnie znienawidzisz, ale muszę. Chciałbym, żebyś po mimo tego dalej traktował mnie jak przyjaciela. Kocham cię, Lou. Nie tak jak przyjaciel przyjaciela. Kocham cię tak jak chłopak dziewczynę. Zakochałem się w tobie. – szepnąłem patrząc na niego z niepokojem, jak na to zareaguje. Najpierw jego twarz wyrażała szok, później zdziwienie, aż w końcu dostrzegłem tam nutkę radości. Radości !? – Wiem, ze teraz możesz mnie znienawidzić, ale ja po prostu musiałem ci to powiedzieć. – szepnąłem opuszczając głowę w dół. Po chwili poczułem jego palce, jak delikatnie unoszą mój podbródek w górę.
- Harry. Ja też musze ci coś powiedzieć. Rozumiem cię w zupełności. Proszę popatrz mi w oczy. – szepnął. Spełniłem jego prośbę. – Też cię kocham, Hazz. Cholernie mocno cię kocham.
Popatrzyłem na niego z szokiem na twarzy.
- Co ? – zapytałem niepewnie.
- Jestem w tobie zakochany. W sumie od zawsze. Od kąt. pierwszy raz cię zobaczyłem. Jesteś takim moim słoneczkiem co wszystko rozjaśnia. Dzięki tobie się uśmiecham, płaczę razem z tobą, cierpię razem z tobą, ale też cieszę się z tobą. Jesteś moim życiem, Harry. – zakończył, a po moim policzku spłynęło kilka łez. Otarł je swoim kciukiem.
- Naprawdę ? – zapytałem.
          On nie odpowiedział, tylko mnie pocałował. Oddałem mu pocałunek niemal od razu. Na początku był delikatny i subtelny, lecz z każdą sekunda przerażał się w coraz namiętniejszy. Wyprostowałem nogi, po czym Lou usiadł na mnie okrakiem, wplatając dłonie w moje loki. Objąłem go w tali i przyciągnąłem jeszcze bliżej. Przejechał językiem po mojej dolnej wardze, prosząc o pozwolenie wdarcia się do moich ust. Rozchyliłem je i po sekundzie poczułem jak muska nim moje podniebienie. Jęknąłem cicho. Lou zacisnął ręce w moich włosach i delikatnie zjechał ustami na moją szyję i obojczyk. Całował ją bardzo delikatnie i miejscami zasysał. Przejechał językiem po linii mojej żuchwy i dojechał do ucha. Przygryzł jego płatek, a z mojego gardła wydobyło się ciche westchnienie.
- Pragnę cię, Harry. – wyszeptał mi zmysłowym głosem do ucha.
         Zamarłem na sekundę, po czym zwinnym ruchem przyciągnąłem go do siebie, wpijając w jego usta. Oddawał każdy mój pocałunek. Moje ręce delikatnie jeździły po jego plecach, po czym zjechał na jego pośladki, zaciskając się na nich lekko. Szatyn jęknął wprost w moje usta, co było niesamowicie podniecające. Wjechałem delikatnie dłońmi pod jego koszulkę i zacząłem unosić ją do góry. Za chwilę leżała już w nieznanym mi miejscu pokoju, a ja napawałem się widokiem nagiego torsu mojego kochanka.  On sam nie pozostawał mi dłużnym. Szybko pozbył się góry mojego stroju i zaczął ustami oraz językiem obdarowywać moją klatkę. Jęknąłem głośno, gdy zassał mojego sutka i przejechał po nim językiem. Całował każdy mój mięsień na brzuchu, niebezpiecznie zbliżając się do linii moich bokserek. Całował moje podbrzusze, czasami dłońmi muskał moje krocze. Pociągnąłem go za sobą i po chwili oboje leżeliśmy na łóżku. Szatyn znajdował się pode mną. Rozpiąłem guzik jego spodni oraz rozsunąłem suwak i po chwili chłopak był już bez spodni, pozostając w samych czarnych bokserkach, w których znajdowało się już spore wybrzuszenie. Przejechałem palcem po wybrzuszeniu, na co chłopak zareagował głośny jęknięciem i wypchnął biodra w górę. Uśmiechnąłem się na jego reakcję i powtórzyłem ten czyn jeszcze raz. Była to moja chwila nieuwagi i nagle to on leżał na mnie. Szybko zsunął moje spodnie wraz z skarpetkami i oboje pozostaliśmy już tylko w bieliźnie. Usiadł na mnie okrakiem, tak, że nasze członki stykały się, powodując przyjemne dreszcze rozchodzące się po moim ciele. Pocałował mnie i poruszył biodrami w przód tak, że nasze przyrodzenia zderzyły się ze sobą. Jęknąłem głośno w jego usta, przygryzając jego wargę. Chłopak powtórzył swój czyn. Tym razem oboje westchnęliśmy.
- Przestań się tak ze mną bawić. – warknąłem, gdy po raz trzeci zrobił to samo. Przecież ja przez niego dojdę od samych pocałunków i takich ruchów. – pomyślałem.  Chłopak uśmiechnął się cwaniacko i szybkim ruchem ściągnął ze mnie bokserki. Chwycił mojego członka w dłoń i przejechał po nim palcami w górę i w dół. Westchnąłem pod jego dotykiem. Zaczął poruszać dłonią coraz szybciej i szybciej, a ja jęczałem cicho z rozkoszy. Poczułem, ze jak tak dalej pójdzie to ja zaraz dojdę, dlatego odepchnąłem go od siebie i zdjąłem jego bokserki. Chłopak krzyknął gdy moje usta zacisnęły się na jego przyrodzeniu. Tego się nie spodziewał. Zacząłem połykać go coraz bardziej i coraz szybciej. Był głęboko w moich ustach, co chwilę uderzając o tylną ściankę mojego gardła.
- Harryyy. – jęknął przeciągle. Czułem jak zaczyna robić się coraz twardszy, więc przyspieszyłem tylko swoje ruchy. Po chwili poczułem w swoim gardle jego nasienie. Połknąłem wszystko i wróciłem do Lou, całując go namiętnie w usta. Oddał mój pocałunek.
- Harry ? – powiedział między kolejnymi całusami.
- Hm ?
- Chcę się z tobą kochać. – szepnął patrząc mi w oczy. Zszokowany kiwnąłem głową i wróciłem do całowania go. Po chwili poczułem jego palce masujące moje tylne wejście. Delikatnie wsunął we mnie jeden. Jęknąłem głośno. Z bólu i przyjemności jednocześnie. Zaczął poruszać nim delikatnie, przyzwyczajając mnie do jego wielkości. Po chwili dołączył drugi. Ruszał nimi coraz szybciej, a ja jęczałem z rozkoszy jaką mi dawał.
- Wejdź we mnie, Loui. – jęknąłem przeciągle. Chłopak ustawił się za mną i delikatnie potarł moje wejście swoim członkiem, po czym nie ostrzegając mnie wszedł we mnie brutalnie, do samego końca. Krzyknęłam z bólu. Czułem jakby mnie rozrywał.
- Cii. Zaraz przestanie. – szepnął całując mnie w kark i po plecach. Poruszył się delikatnie w przód i w tył, a ja zacisnąłem oczy z bólu. Po moim policzku spłynęła łza. Chłopak zaprzestał całowania moich pleców i pocałunkiem, starł słoną krople.
- Rozluźnij się, kochanie. Zaraz przestanie. – szepnął i musnął moje usta. Nagle jakby to wszystko się ulotniło. Nie czułem żadnego bólu, tylko przyjemność. Chłopak poruszył się we mnie powoli. Robił to delikatnie i powoli. Westchnąłem z przyjemności.
- Loui ?
- Hm ?
- Ym…szybciej. – szepnąłem do niego. Poprawił swoją pozycję i zaczął posuwać mnie coraz szybciej, jednocześnie zaciskając palce na moim członku i przejechał po nim powoli w górę i w dół. Jęknąłem głośno. Louis pocałował mnie w usta i coraz szybciej zaczął poruszać dłonią, synchronizując ją z ruchami swoich bioder. Czułem go w sobie do końca. Jęczałem coraz mocniej, bo czułem nadchodzący finał. Chłopak chyba też to wyczuł. Splótł nasze palce razem i wykonał kilka ostatnich ruchów, dochodząc we mnie z moim imieniem na ustach. Po sekundzie, zrobiłem to samo, dochodząc w jego dłoni. Wyszedł ze mnie i położył się obok mnie oplatając mnie ramieniem.
- To była ostatnia część mojego prezentu dla ciebie, Harry. Kocham cię, skarbie. – szepnął i pocałował moje usta.
- Też cię kocham, Loui. Wesołych Świąt !
- Wesołych Świąt, Harry i dziękuję za cudowne urodziny. – szepnął i złożył na mojej piersi pocałunek, po czym zasnął wtulony we mnie, a ja w niego.

_______
jestem ze świątecznym One-shot'em ;) wybaczcie ten mały poślizg z czasem, ale wczoraj wróciłam tak późno, ze już siły nie miałąm ;] jak wam się podoba ? starałam się jak mogłam ;) skomentujcie jeśli możecie, będę bardzo wdzięczna ;]

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Eigth.


- Hazz ? Ej co jest ? – zapytała mnie z przerażeniem w głosie gdy zobaczyła łzy spływające po moich policzkach. Przytuliła mnie, a ja wtuliłem się w jej ciepłe ciało. Gdy zaczęła obwiniać mnie oto, że skrzywdzę Lott poczułem się jak najgorszy skurwiel. Owszem podoba mi się, ale przecież to logiczne, że nic by z tego nie było. Lubię pieprzyć dziewczyny, ale nic więcej. Nie mam ochoty na związek z nimi. Poczułem jak kuzynka przeczesała moje loki palcami, pociągnąłem nosem i przez łzy powiedziałem.
- Alex, bo ja..ja nie umiem. To mnie przerasta. Nie daje sobie z tym rady. – szeptałem.
- Ale z czym ? Co się stało ? Wiesz, że możesz mi powiedzieć, prawda ?
- Wiem, ale nie umiem. Nie mogę. To jest zbyt bolesne. – powiedziałem cicho. Naprawdę chciałem jej powiedzieć, ale samo wspominanie wywoływało tak wielki ból, że nie umiałem.
- Widzę, że to cię gnębi. Rozmowa pomaga, naprawdę.
- Wiem, ale jeszcze nie teraz. Nie umiem ci na razie powiedzieć. Wybacz. – szepnąłem i odsunąłem się. – Możemy już iść ?
- Jasne. – powiedziała i wzięła mnie pod rękę kierując do wyjścia. Opuściliśmy lokal, a przed nim stał Liam, Zayn i Niall. Spojrzeli na mnie, a gdy dostrzegli łzy i zaczerwienione oczy nic nie powiedzieli tylko uśmiechnęli się pokrzepiająco.
- Gdzie Lottie ? – zapytała moja kuzynka, łapiąc blondynka za rękę.
- Pojechała Taxi do domu rodziców. Nie chciała widzieć się z Lou. – odpowiedział jej chłopak. Reszta pokiwała tylko głowami.
- Czyli jednak jesteście razem ! – powiedział Liam uśmiechając się szeroko i patrząc na ich splecione palce.
- Tak, jesteśmy. – szepnęła Alex, przytulając się do boku chłopaka.  Popatrzyłem na nich i poczułem pewne ukłucie w sercu na widok ich bliskości.
- Idziemy do domu ? – zapytałem cicho.
- Tak Hazz, idziemy. – odpowiedziała i zaczęliśmy iść w odpowiednim kierunku. Chłopaki z rudowłosą szli przodem, podczas gdy ja wlokłem się za nimi i myślałem.
     Zacząłem zastanawiać się nad tym co blondynka powiedziała do swojego brata w klubie. Czyżby on był gejem ? Nie to raczej nie możliwe. Za ładny jest, żeby być homo. Choć z wypowiedzi Lottie tak wynikało, ‘ bar dla pedałów jest gdzie indziej ‘. To jedno wypowiedziane przez nią zdanie, a widać, ze sprawiło Loui’emu przykrość. Wyrzuciłem to chwilowo z myśli zastępując ją myślą czemu poczułem to dziwne uczucie na widok pary ? To na pewno nie jest zazdrość. To pewnego rodzaju ból. Zdałem sobie sprawę, że jeszcze nigdy, z nikim nie byłem tak blisko jak oni są ze sobą. Owszem miałem dziewczyny, a nawet chłopaka, ale nigdy nikt nie patrzył na mnie w taki sposób jak Niall na Alexandrę. Z taką dozą miłości, czułości i troski. Chciałbym mieć kogoś takiego, może dzięki niemu zmieniłbym się ? Jestem pewien, że tak, tylko nikogo takiego nie mam. Gdy byłem z Katy czy Lauren, nasz związek polegał tylko na jednym. Było nam razem dobrze w łóżku. Nic więcej. One nie kochały mnie, a ja ich. Nigdy. Po prostu dobrze się razem bawiliśmy. Tyle. Dopiero gdy byłem z Max’em. To było zupełnie coś innego. Przynajmniej tak mi się wydawało. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Szczerymi, bez tajemnic. Aż do jednej imprezy gdzie musieliśmy się pocałować. Spoko. Tylko mi się to spodobało i to aż za bardzo. Wtedy zacząłem patrzeć na chłopaków pod innym kątem niż do tej pory. Szczególnie na przyjaciela. W końcu wyznałem mu, ze chyba się w nim zakochałem. Nie odrzucił mnie, wręcz przeciwnie. Powiedział wtedy, ze też coś do mnie czuje. A ja głupi mu uwierzyłem. Przez pierwsze dwa tygodnie było cudownie. A później udaliśmy się razem na domówkę do jednego kolesia ze szkoły i wtedy moje życie odmieniło się o 180 stopni. Dosłownie od wtedy zmieniłem się nie do poznania. Imprezy do rana. Przypadkowy seks z dziewczynami, narkotyki, nałóg papierosowy. A wszystko dzięki kolesiowi, którego śmiałem nazwać przyjacielem. Zniszczył mnie doszczętnie. Został ze mnie wrak. A ja sam nie umiem sobie poradzić ze sobą. Nie umiem. Z rozmyślań wyrwał mnie przerażony głos kuzynki.
- Hazz ? – popatrzyłem na nią pytająco i dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że po moich policzkach cieknął łzy. Po raz kolejny dziś.
- Co ? – zapytałem cicho. Byliśmy już praktycznie w domu. Chłopaki wraz z nią przypatrywali mi się ze współczuciem.
- Stało się coś ? – zapytała miękko.
- Nie, nic. Nieważne. Do zobaczenia chłopaki. – powiedziałem i szybko udałem się do środka.          Pobiegłem do sypialni, zamykając ją za sobą na klucz i udałem się pod szybki prysznic, po czym rzuciłem się na łóżko i ponownie pozwoliłem uronić sobie prę słonych kropel, zastanawiając się nad swoim pojebanym życiem.

~*~

- Co mu jest ? – zapytałem cicho Alex, która wpatrywała się w drzwi za którymi dosłownie parę sekund temu zniknął lokaty.
- Nie mam pojęcia Liam, ale wiem, ze to coś bardzo poważnego. On nigdy nie zachowywał się tak jak teraz. Nigdy nie był takim skurwielem. On był czuły, uroczy i opiekuńczy. Owszem lubił się bawić z dziewczynami, ale nigdy żadnej nie skrzywdził. Coś musiało się stać. Ja jestem tego pewna. Gdy zabrałam go, żeby z nim pogadać o Lott, on po prostu rozpłakał się jak małe, bezbronne dziecko. Ktoś go musiał bardzo skrzywdzić. Chce mu pomóc, ale on nie chce mówić. – powiedziała z westchnieniem opierając się o blondynka.
- W końcu się złamie i wszystko powie. Nie może dusić tego w sobie. Widocznie na razie potrzebuje czasu. – powiedział Zayn ze zrozumieniem.
- Dobra. Musimy już uciekać, bo jeszcze trzeba pogadać z Lou. Oby tylko był w domu. – powiedziałem. Podszedłem do Alex i musnąłem jej policzek, to samo zrobił Zayn. – Do zobaczenia rudowłosa.
- Pa chłopcy. – powiedziała i uśmiechnęła się, po czym przytuliła się do Niall’a i musnęła jego wargi swoimi. – Pa kochanie.
- Pa Skarbie. – odpowiedział jej i pomachał gdy wchodziła już do domu. Gdy zniknęła za drzwiami, razem zaczęliśmy kierować się w stronę domu Loui’ego.
- Fajnie, że jesteście razem. – powiedział Zayn do Irlandczyka uśmiechając się ciepło.
- A weź. Cieszę się jak jakiś pojebany. Ona jest niesamowita. Uwielbiam ją. – rozmarzył się blondynek.
- Gratulacje stary, ale teraz musimy pomyśleć co z Lou. Musimy z nim pogadać i zapytać, dlaczego wyszedł. Coś musiało się stać. – powiedziałem.
- Właśnie wiem. To jest dziwne. Może Harry mu coś powiedział ? – zastanawiał się na głos Niall.
- Nie. To nie do końca przez Hazzę. Sądzę, że to wina Lottie. – powiedział na głos Zayn.
- Jak to jej ? – zapytałem nie rozumiejąc.
- Wtedy gdy Niall wyszedł z Alex, a ty poszedłeś do baru zamówić nam drinki Lott siedziała przytulona do loczka i o czymś rozmawiali. Cały czas flirtowali, ona nie przestawała go prowokować i w końcu Lou nie wytrzymał. Powiedział jej, żeby wstała i poszła za nim, bo muszą porozmawiać. Ona oburzyła się i powiedziała, że teraz jest zajęta i nigdzie nie idzie. Na co Lou, ze coś mu obiecała. A ona, że pamięta i przecież nic nie robi. On się wkurzył i powiedział, ze natychmiast muszą pogadać, na co ona do niego z tekstem, że wie iż jej nowa sympatia bardzo mu się podoba i nie musi tego okazywać tak publicznie i, że bar dla pedałów jest gdzie indziej. Nie wiem skąd jej się to tak nagle wzięło, ale powiedziała to na tyle głośno i z takim jadem, że Loui’ego aż zamurowało. Harry przyglądał się temu z wielkimi oczami, po czym swobodnie wrócił do flirtowania z blondynką. Później przyszedłeś ty z napojami i nawet nie zauważyłem, kiedy on wyszedł, ale wiem, że zraniła go tymi słowami. W jego oczach dostrzegłem ból. – zakończył swoją opowieść ciemnowłosy.
- No to wspaniale. – sarknął blondyn. – Czy ta dziewczyna nie ma mózgu ? Nie pamięta jak męczyli jej brata gdy w szkole dowiedzieli się o jego orientacji ? Ona jest niepoważna. Rozumiem, że była zazdrosna o loczka, choć w sumie to nie miała o co. Loui chciał z nią tylko pogadać, a ona do niego z takim tekstem ?! No bez przesady.
- Wiem. Chodźcie idziemy do niego, bo on potrzebuje teraz wsparcia. – powiedziałem i szybko wbiegliśmy do domu chłopaka, po czym pokierowaliśmy się do jego sypialni.
Zatrzymaliśmy się pod drzwiami zastanawiając się, czy wchodzimy wszyscy czy tylko jeden. Wypadło na to, ze idę ja, a blondyn z Zayn’em idą do sypialni i czekają na mnie. Pokiwałem tylko głową i delikatnie zapukałem do drzwi sypialni.
            Nikt mi nie odpowiedział, więc nacisnąłem klamkę i lekko uchyliłem drzwi zaglądając do środka. Szatyn siedział na parapecie, tyłem do mnie. Miał na uszach słuchawki i do światła księżyca zauważyłem zaschnięte łzy na jego bladych policzkach. Zamknąłem drzwi za sobą i podszedłem do chłopaka, delikatnie kładąc mu dłoń na ramieniu, nie chcąc go przestraszyć. Powoli obrócił głowę w moją stronę i wtedy zobaczyłem jego oczy. To był najgorszy widok jaki widziałem w swoim życiu. Nigdy nie wiedziałem oczu tak przepełnionych bólem, jak jego. Na dodatek był całe zaczerwienione o ciągłego płaczu i pocierania ich. Spojrzałem na niego współczująco i po prostu przytuliłem. Wtulił się we mnie i zapłakał cicho.
- Ciii. Loui, skarbie nie płacz. Wszystko się ułoży. – szeptałem w jego włosy. Kołysałem go lekko dopóki nie uspokoił się trochę. Po chwili odsunął się od mnie i popatrzył tymi smutnymi oczami na mnie. – No to teraz mów LouLou co jest ? To przez to co powiedziała Lottie, tak ?
Szatyn pokiwał lekko głową i spojrzał przez okno. Podążyłem za jego wzrokiem. Wpatrywał się w księżyc, który był obecnie w pełni. Jego blask rozświetlał wszystko. Spojrzałem na profil chłopaka siedzącego obok i wiedziałem, że muszę mu pomóc. Bez względu na wszystko muszę mu pomóc. Jest moim przyjacielem i po prostu nie mogę patrzeć na jego cierpienie.
- Nazwała mnie pedałem. – wyszeptał nagle szatyn. Spojrzałem na niego. Nie patrzył na mnie, tylko nadal wpatrywał się przestrzeń. – Nazwała mnie pedałem. Nigdy tego nie robiła. Nigdy nie nazwała mnie w ten sposób. Z takim jadem w głosie, prawie obrzydzeniem. Rozumiem, mogła się zdenerwować, ale czy musiała od razu tak mnie nazwać ? To zabolało, Liam. Cholernie zabolało. Poczułem, że nawet ona już mnie nie toleruje. Tu nawet nie chodziło o Harry’ego. Przeżyje, ze dowiedział się w taki, a nie inny sposób, choć pewnie już teraz nie będzie nawet chciał ze mną rozmawiać, lecz nie potrafię znieść myśli, że moja własna siostra się mnie brzydzi. – zakończył cicho.
- Loui. Ona na pewno się ciebie nie brzydzi. Po prostu jest teraz zafascynowana loczkiem. Wiesz, on jest takim bad boy’em, który pociąga dziewczyny. Może poczuła, ze chcesz ją stamtąd wyprowadzić, żeby nie zadawała się z nim lub zaczniesz na nią krzyczeć. – powiedziałem spokojnym głosem.
- Chcę ją tylko chronić przed cierpieniem. Widzę jaki jest Harry. On by się nią zabawił. Nie lubię o nim w ten sposób myśleć. Czuję się wtedy źle, ale po prostu inaczej nie można tego ująć. Nie chce, żeby ją zranił.
- Nie zrani. Alex z nim rozmawiała i cóż wydarzyło się wtedy coś totalnie niespodziewanego. Nakrzyczała na niego, za to jak zachowuje się względem twojej siostry. Zaczęła mu coś tam mówić i musiała uderzyć w jego czuły punkt, gdyż gdy wyszli z klubu chłopak był cały zapłakany. – mówiłem. Na moje ostatnie słowa Lou spojrzał zaskoczonym wzrokiem, prosząc o kontynuację więc mówiłem dalej. -  To samo przez drogę. Nie odezwał się w ogóle, tylko cały czas o czymś myślał. Gdy dotarliśmy pod ich dom, rudowłosa zauważyła, ze znowu jest coś z nim nie tak i miała rację. Gdy uniósł głowę w górę, po jego policzkach płynęły łzy. Wymamrotał szybkie pożegnanie i uciekł do domu.
- Płakał ? – zapytał cicho szatyn znowu spoglądając przez okno.
- Tak. Płakał. – potwierdziłem. – Wiesz Loui, on nie jest zły. Ja sądzę, ze jest po prostu zagubionym nastolatkiem. Dlatego tak się zachowuje. Ma jakiś problem z którym sam sobie nie radzi, a nie chce pomocy Alex, a tym bardziej mojej czy Zayn’a lub Niall’a. To jak sądzę jakiś uraz z przeszłości. Alex opowiadała nam, ze jeszcze półtora roku temu jak u niej był, zachowywał się normalnie. Był opiekuńczy i czuły. Owszem lubił dziewczyny i lubił się z nimi zabawiać, lecz później coś musiało się stać. Coś bardzo poważnego. Zmienił się. – zakończyłem patrząc na chłopaka. Louis nie odzywał się przez chwilę myśląc nad czymś intensywnie. Po chwili wyszeptał.e
- Musicie mu pomóc.
- Nie możemy. On nam na to nie pozwala. Alex próbowała już i nic.
- Ale ktoś to musi zrobić, bo on w końcu się wykończy lub zrobi coś strasznego. – powiedział już głośniej. Popatrzyłem na niego i widziałem, ze martwił się o Harry’ego. Zależy mu na nim. Naprawdę mu zależy.
- Masz rację ktoś musi to zrobić. I wiesz co myślę, marcheweczko ? – zapytałem i zauważyłem delikatny uśmiech na jego ustach na to przezwisko.
- Co ?
- To ty musisz mu pomóc.. – powiedziałem z uśmiechem na ustach, myśląc jednocześnie ‘ ty pomożesz jemu, a on nieświadomie pomoże tobie ‘.

____________________

i jestem z ósemką *.* jak tam u Was ? Jeśli przeczytacie ten rozdział, to prosze skomentujcie. To będzie taki mój prezent na święta ! A tak wgl to wiecie co dziś, jest, prawda ? Nasz Marchewkowy Potworek obchodzi swoje urodziny ! To już 21 ! *o* Tak więc chciałabym mu życzyć spełnienia wszystkich marzeń, aby był bardzo szczęśliwy. Żeby nigdy, pod żadnym pozorem się nie zmieniał. Bo jest wyjątkowy ! Takiego Loui'ego kochamy ! Tak więc wszystkiego nalepszego kochanie ! Pamiętaj, ze bardzo cię kochamy ! A teraz Wam. Z okacji świąt chcę życzyć spełnienia marzeń, spotkania 1D, duuuuużo prezentów pod choinką. Niech tam sie też znajdą chłopcy ! ;D Wszystkiego co najlepsze. Wesołych Świąt ! Kocham Was < 3

PS. Dziś wieczorem pojawi się jeszcze świąteczny One- Shot ! Tak jak obiecałaam !

czwartek, 20 grudnia 2012

Seventh.


Zapukałem do pokoju Alex, wygładzając swoją białą bokserkę.
- Proszę. – usłyszałem przytłumiony głos. Wszedłem do jej pokoju i odszukałem ją wzrokiem. Wyglądała świetnie. Miała na sobie dżinsową mini spódniczkę, różową koszulkę bez ramiączek, na to jakiś sweterek i baleriny. Włosy spięte w wysokiego kucyka i lekki makijaż.
- Gotowa ? – zapytałem. Odwróciła się i zlustrowała mnie wzrokiem. Jej oczy przesuwały się od mojej twarzy po przez ramiona, klatkę piersiową, brzuch, nogi i powrotem w górę. – Dlaczego mi się tak przyglądasz ?
- Gotowa, gotowa. – odpowiedziała jakby wyrwana z transu. – Kurde, szkoda, że jesteśmy rodziną, bo już bym się za ciebie brała. Wyglądasz zajebiście ci powiem. – powiedziała na co ja się lekko zaśmiałem.
- Haha dziękuje. Ty tez wyglądasz całkiem, całkiem. Niall dostanie orgazmu jak cię zobaczy. – zażartowałem, na co ona pokazała mi jedynie język, złapała torebkę i wyszliśmy kierując się do kuchni, gdzie czekała nas najgorsza przeprawa. Musieliśmy zapytać czy możemy iść. Weszliśmy tam i zastaliśmy ciocię z wujkiem jedzących kolację. Podnieśli wzrok gdy usłyszeli, że weszliśmy i popatrzyli pytająco.
- Wybieracie się gdzieś ? – zapytała ciocia. Popatrzyłem na Alex, która wzięła głęboki wdech i powiedziała.
- Tak, idziemy z Harry’m do klubu.
- Znowu ? – zdziwił się wujek. – Niedawno byliście przecież.
- No tak, ale są wakacje, to co się będziemy nudzić.
- Dobra. To tak z kim idziecie ? Do którego klubu ? O której wrócicie ? – zapytała mama Alex rozpoczynając swój wywiad.
- Ze znajomymi ze szkoły, do „Live’a” i wrócimy koło 2-3. – odpowiedziałem spokojnie.
- O której !? Mowy nawet nie ma. – krzyknęła ciocia.
- Mamo, nie marudź. Jesteśmy już duzi, damy sobie radę.
- Okej. Idźcie. – powiedział wujek z ciepłym uśmiechem.
- Chyba zwariowałeś ?! – krzyknęła do niego ciocia. Wujek dał nam znać, ze możemy iść i on się nią zajmie, więc szybko wybiegliśmy z domu i skierowaliśmy się w stronę klubu. Moim celem było zaliczenie jakiejś laski, a najlepiej Lottie o ile przyjdzie. Niezła z niej dupa, nie powiem. Tylko czy pozwoli mi tak od razu, a jeśli nie to ja ją przekonam. W końcu jestem Harry Styles. Ale jeszcze pozostaje Loui, który na pewno będzie jej pilnował. Co z nim zrobić ? W sumie wydaje się być ok., więc może nie będzie się stawiał, w co szczerze wątpię, no ale zobaczymy. A tak szczerze mówiąc, to on też jest niczego sobie. Przystojny, dobrze zbudowany. Całkiem niezłe z niego ciacho. A tak bo nie mówiłem. Jestem biseksualny. Więc to normalne, że obserwuje go pod tym kątem. W sumie moją odmienność odkryłem jakiś rok temu. W bardzo nieprzyjemnych okolicznościach, ale odkryłem. Nie lubiłem do tego wracać, bo wywoływało to u mnie wielki ból psychiczny, jak i fizyczny. Z rozmyślań wyrwał mnie głos kuzynki.
- Harry ? – zapytała prawie niesłyszalnie. Spojrzałem na nią.
- Co ?
- Czy mogę cię o coś zapytać ? Tylko obiecaj, że nie będziesz się śmiał.
- No obiecuje.
- Czy sądzisz, ze ja się podobam Niall’owi ? – zapytała patrząc na swoje stopy. Modliłem się w duchu, aby nie wybuchnąć śmiechem.
- Podobasz ?! Proszę cię, on jest w tobie zakochany i to w huj mocno. To widać, z resztą tak samo jak ty w nim. – dodałem na co ona zarumieniła się jeszcze bardziej, niż była. – No widzisz, twoje rumieńce cię zdradzają. Więc macie dziś porozmawiać i wszystko sobie wyjaśnić. Będziecie szczęśliwi, później będziecie mieć dzieci, wnuki itd.
- Bardzo śmieszne. – sarknęła. – Ale może masz racje, pogadam z nim. A teraz powiedz mi dla kogo się tak wystroiłeś ? – zapytała z uśmiechem.
- Dla siebie. Mam zamiar kogoś wyrwać dziś w nocy. – powiedziałem zgodnie z prawdą.
- A tym kimś ma być Lottie. – odpowiedziała.
- Taa… Zaraz skąd wiesz ?! – zapytałem szczerze zdziwiony.
- Plotki szybko się rozchodzą. – odpowiedziała. – I mam taką prośbę. Nie zrań jej. Ona ma tylko 16 lat i jest bardzo wrażliwa. Nie wykorzystaj jej, bo wiem, że wtedy Loui ci tego nie daruje i jednocześnie zranisz ich oboje. Lott, bo ją wykorzystasz, a Lou bo cholernie zaboli go twój czyn. – powiedziała i weszła do klubu. Ale co ma do tego jeszcze Louis ? Nie ogarniam. Wszedłem do klubu i udałem się w stronę baru. Zastałem tam już całe towarzystwo. Siedzieli i pili. Oprócz blondynki, która popijała Colę. Przywitałem się z każdym i zamówiłem sobie drinka. Usiadłem obok Zayn’a i zapytałem.
- A gdzie nasz zakochaniec ?
- Poszedł gdzieś z twoją kuzynką.
- Uhuhu, czyli posłuchała mnie młoda. I dobrze.
- Kto wie może wujkiem zostaniesz. – zażartował.
- Hahah no w sumie. Kto wie. – powiedziałem i wypiłem do końca swojego drinka.

~*~

Gdy tylko weszłam do klubu skierowałam się w stronę baru. Z daleka dostrzegłam już Niall’a. przywitałam się z resztą. Na końcu podeszłam do blondynka i musnęłam ustami jego policzek.
- Cześć. – szepnęłam.
- Hej. – odpowiedział i uśmiechnął się uroczo.
- Mam prośbę. Możemy wyjść i pogadać ? – zapytałam go niepewnie.
- Pewnie. – odpowiedział, złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Przeszliśmy kawałek i usiedliśmy na ławce. – To o czym chciałaś pogadać ?
- Niall. Emmm, bo ja musze ci coś powiedzieć. – szepnęłam. – Dobra, trudno. Najwyżej to zignorujesz. Zależy mi na tobie i bardzo mi się podobasz. – powiedziałam szybko, praktycznie na jednym wdechu. Spojrzałam na niego. Wpatrywał się we mnie w osłupieniu.
- Możesz powtórzyć ? – poprosił cicho.
- Zależy mi na tobie. – szepnęłam. Blondyn milczał przez chwilę, aż w końcu delikatnie złapał moją dłoń i splótł nasze palce razem.
- No to mamy problem. Bo mi też na tobie zależy. I to bardzo. – szepnął patrząc mi w oczy. Uśmiechnęłam się lekko i musnęłam jego usta swoimi. Uśmiechnął się nieznacznie i pogłębił nasz pocałunek. Zdecydowanie, to mój najlepszy pocałunek w życiu ! Odsunęłam się od niego i zapytałam.
- Czy to oznacza, że od dziś mam cie nazywać moim chłopakiem ?
- Tak, jeżeli tylko ja mogę nazywać Cię moją ukochaną dziewczyną. – odpowiedział mi. Kiwnęłam głową, na znak iż się zgadzam, po czym mocno się do niego przytuliłam.
- Wracamy ? – zapytał po chwili. Odsunęłam się od niego minimalnie.
- Tak, chodźmy. Boję się co mogło się tam już stać. Szczególnie, ze Harry został bez mojego nadzoru. Kto wie może się pobił z Lou o Lottie. – powiedziałam. Złapał mnie za rękę i poszliśmy w stronę klubu. Weszliśmy i szybko znaleźliśmy resztę. Siedzieli w jednej z loży i pili drinki. Wszyscy oprócz Loui’ego. Zayn rozmawiał z Liam’em i śmiali się z czegoś. Harry flirtował z Lottie i to chyba dość poważnie, bo trzymał rękę na jej kolanie, a ona nachylała się w jego stronę. Usiedliśmy obok chłopaków i zapytałam.
- Ej, a gdzie Loui ?
- A nawet nie wiem. Jeszcze pięć minut temu tu był. – powiedział Liaś, rozglądając się. Po chwili jego wzrok padł na tych dwoje flirtujących. – Chyba już wiem, czemu go nie ma. – powiedział z wyczuwalnym smutkiem w głosie.
- Wyszedł przez Hazz, prawda ? – zapytałam.
- Najprawdopodobniej tak. Idę go poszukać. – powiedział Liam i razem z Zayn’em poszli.
- Musimy coś zrobić. – szepnęłam do mojego chłopaka. On tylko spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko. Spojrzałam na flirtująca parę i aż zrobiło mi się żal i Lott, i Lou. Po Harry’m było widać, że chce się tylko nią zabawić i nic więcej. Zauważyłam jak jego ręka sunie się po udzie dziewczyny w górę.
- Harry ! – krzyknęłam. Chłopak, aż podskoczył, po czym spojrzał na mnie pytająco. – Musimy pogadać. Teraz. Wstawaj. – powiedziałam. Chłopak popatrzył na mnie morderczym wzrokiem, lecz wstał. Nachyliłam się do blondyna. – Ja go odciągnę, a ty bierzesz Lottie i wychodzicie natychmiast. Powiedz jej, ze Lou źle się poczuł czy coś. Nie pozwolę, żeby cierpiała przez to, ze mój kuzyn chce się z nią zabawić.
- Okej. Odprowadzę ją i wrócę do ciebie, kochanie. – powiedział i musnął mój policzek swoimi ustami. Wstałam i udałam się w stronę Harry’ego. Złapałam go za nadgarstek i pociągnęłam w stronę łazienek, po czym ‘ bardzo delikatnie ‘ wepchnęłam go do damskiej.
- Co ty, kurwa robisz ?! – zapytał zdenerwowany.
- Raczej co ty robisz ?! Dlaczego tak ją zwodzisz ? Co to ona jest, jakąś zabawką ?! Zachowujesz się jak pieprzony egoista, Styles. Ona ma uczucia, wiesz ? A ty tylko się nią pobawisz i zostawisz jak zużytą zabawkę. Jesteś ostatnim chujem ! – wykrzyczałam mu to prosto w twarz. Popatrzył na mnie z szokiem wymalowanym na twarzy. – I co się tak patrzysz ? Spróbuj zaprzeczyć, to przysięgam, że nie wrócisz o własnych siłach do domu ! Dlaczego się tak zachowujesz, co ? Czemu jesteś takim draniem ?! Przecież widać, ze ci na niej nie zależy. Ciekawe co by było jakby tobą się ktoś tak bawił ! Na pewno przyjemnie ! – powiedziałam zdenerwowana. Spojrzałam na niego i, aż zachłysnęłam się z przerażenia. On płakał ! Łzy spływały mu po policzkach.
- Hazz ? Ej co jest ? – zapytałam już ciszej podchodząc do niego i przytulając. Wtulił się we mnie mocno i powiedział przez łzy.
- Alex, bo ja…………….

_________

JEESTEM ! i co taam myślicie ? podobaa się ? *_* wybaczcie, ze taki krótki, ale nie mogłam inaczej zakończyć gdyż chcę Was potrzymać troszkę w niepewności. CZYTASZ = KOMENTUJ ! proszę komentujcie ! To tak abrdzo motywuje ! I polecajcie mojego bloga jeśli możecie, będę bardzo wdzieczna. !