piątek, 5 kwietnia 2013

Epilog.


- Darcy Tomlinson ! Dostajesz szlaban ! – usłyszałem krzyk mojego męża z salonu. Zachichotałem cicho i wszedłem do pomieszczenia, chcąc zapobiec katastrofie.
- Ale za co ?! – zapytała szesnastolatka o długich, miękkich, czekoladowych lokach, spływających kaskadą na jej wątłe ramiona. Ubrana w jasne rurki i bokserkę.
- Za co?! Za co?! – krzyknął i popatrzył na mnie. – Harry, powiedz jej za co !
- Emm…ale ja sam nie wiem. – mruknąłem śmiejąc się cicho. Moja córka zachichotała i popatrzyła na Lou.
- Boże. Widzisz dziecko która jest godzina ?! Już północ, a ty dopiero do domu wracasz ! – krzyknął rozgorączkowany. Podszedłem do niego i położyłem mu uspokajająco dłoń na ramieniu.
- Spokojnie, oddychaj kochanie. – mruknąłem cicho.
- Ale tato… Przecież byłam u wujka Liam’a i wujka Zayn’a. – powiedział delikatnym głosem.
- Właśnie Lou, przecież była u nich. Co z tego, że poszła do Thomasa, ważne że była u nich w domu. – powiedziałem, na co dziewczynka się zarumieniła. No tak, rumieni się za każdym razem gdy wspominam o Tom’ie. Nie chcę się przyznać, że są parą ale my i tak to wiemy.
- No właśnie, była u Thomsa. – mruknął mój zdegustowany małżonek. Wciąż nie mógł zaakceptować, że nasza córka dorasta. Dla niego wciąż była małą dziewczynką jedzącą z butelki.
- Louis. – mruknąłem ostrzegawczo.
- Uhh… - westchnął głośno. – Dobra nie masz szlabanu, ale żeby mi to było ostatni raz. – mruknął, na co Darcy podbiegła i mocno go przytulił, a następnie ucałowała mnie w policzek, szepcząc.
- Dziękuje, tatusiu.
- Nie ma za co. – odpowiedziałem. – Dobranoc, skarbie.
- Dobranoc. – uśmiechnęła się i zniknęła na górze. Popatrzyłem na mojego męża i podszedłem do niego, siadając obok i przytuliłem się do niego.
- Musisz pogodzić się z tym, że ona nie jest już dzieckiem, Lou. – mruknąłem. – Jest coraz starsza i teraz będziemy jej pozwalać na coraz więcej. Musisz to zrozumieć, kochanie. Nie możemy jej ciągle trzymać pod kloszem.
- Wiem, ale tak ciężko jest mi pogodzić się z tym, ze ona ma już chłopaka. Ona ma zaledwie szesnaście lat. – mruknął cicho. – A co jeśli no wiesz…
- Jeśli co ? – zapytałem, nierozumiejąc.
- No wiesz, jeśli nagle okaże się, ze jest z nim w ciąży. – powiedział przerażającym szeptem.
- Louis ! Zwariowałeś !? Nie znasz Tom’iego ? Przecież wiesz jak się o nią troszczy. Wątpię, żeby poszli razem do łóżka przed dwudziestką. – odpowiedziałem. – Z resztą oboje są odpowiedzialni, uważni i na pewno nie byli jeszcze razem w łóżku.
- A co jeśli byli ?
- Lou, przecież na pewno Liam i Zayn rozmawiali o tym z synem. Na pewno.
- Ale my z Darcy nie. Powinniśmy z nią o tym porozmawiać. Boję się, ze naprawdę może się coś takiego stać. A jeśli ją przeleci i zostawi ? A może już to zrobił..
- Louis, na litość boską ! Przestań.
- Właśnie tato, skończ. – odezwała się nagle dziewczyna, wchodząc do salonu w piżamie, czyli podkoszulku i krótkich spodenkach, bez makijażu, w spiętych włosach. Wyglądała tak niewinnie. Mamy taką piękną córkę.
- Jak dużo słyszałas ?- zapytał zdenerwowany Tommo.
- Wszystko. – powiedziała, siadając między nami i podwinęła nogi pod brodę. – Tato i tatusiu. Naprawdę nie spałam jeszcze z Thomasem ani nie mam zamiaru tego robić w najbliższym czasie, okej ? My nawet jeszcze…yy no nie dotykaliśmy się tak no wiecie. – powiedziała rumieniąc się lekko. – Tylko się całujemy i przytulamy. Nic więcej, więc tato – tutaj zwróciła się do Lou. – Nie musisz się bać, że będę za chwilę w ciąży, okej ?
- Uff… nawet nie wiesz jak mi ulżyło. – powiedział, uśmiechając się Lou.
- Mówiłem ci, że nasza córka jest mądrą dziewczynką. – mruknąłem, nachylając się i ucałowałem czubek jej głowy.
- Ale dalej sądzę, że powinniśmy z nią porozmawiać o…no wiecie o seksie. – powiedział mój mąż lekko się czerwieniąc, na co ja i Darcy jęknęliśmy.
- Tato… - mruknęła dziewczyna. - Wiem wszystko. Mamy się w razie czego zabezpieczać. Miałam to wszystko w szkole. Serio nie musisz mi tego mówić. – mruknęła dziewczyna, wstając. Przeciągnęła się, nachyliła by ucałować nasze policzki i z krótkim dobranoc, ruszyła do siebie. Zachichotałem cicho i przytuliłem się do boku Lou.
- Mamy mądrą i piękną córeczkę. – powiedział, głaskając moje ramie.
- Bardzo mądrą. – powiedziałem i zamyśliłem się na temat naszego życia. Nie dane mi jednak było rozmyślać się, bo poczułem jak głowa Loui’ego ułożyła mi się na udach.
- Mamy wspaniałe życie, prawda? – szepnął, splatając nasze palce razem i przyglądał się naszym złączonym dłonią, badając wzrokiem ich fakturę.
- Tak. Mamy cudowne życie. Mamy wspaniałą córkę. Dom, przyjaciół, którzy są szczęśliwi. Widzisz, że wszystko się ułożyło? – mruknąłem, patrząc na niego. – Li i Zayn mają Thomasa, który jest z naszą córką. Mieszkają niedaleko, są po ślubie i są szczęśliwi. Alex i Niall kilka lat po ślubie, czekają na narodziny bliźniaków.  A my ? Jesteśmy małżeństwem najdłużej, a wciąż mam wrażenie, że poznaliśmy się wczoraj. Codziennie zakochuję się w tobie od nowa, mimo że jesteśmy razem już 17 lat, a oboje jesteśmy już prawie po czterdziestce.
- To prawda. Mieliśmy szczęście, że spotkaliśmy siebie, prawda ? – zapytał, patrząc mi w oczy. Pokiwałem głową i nachyliłem się całując go delikatnie, pocierając jego policzek.
- Mieliśmy. Ogromne. I nigdy nie wypuszczę już twojej dłoni z mojej. – odpowiedziałem, przytulając go mocno, tak że wiedział, iż należy do mnie a ja do niego i nic więcej się nie liczyło.

________________

i to już koniec :( szczerze, płacze wiedząc, ze już skończyłam to opowiadanie, ale jednocześnie jestem z siebie i z Was dumna, że wytrwaliście do końca. Hmmm ciężko się mi z tym rozstawac, ale jesli kogoś to pociesz pod TYM adresem znajduje sie moj nowy blog ;)) Jutro albo w niedziele wrzuce zapowiedź :))) Dziękuję Wam, że byliście ze mną przez cały ten okres i dziękuje za wszystkie komentarze, mile oraz motywujące slowa ! Jesteście najlepsi ! Koooocham Wass bardzo mocno ! Mam taką małą prośbę aby każdy kto przeczyta to skomentował ! Jestem bardzo ciekawa ile osób to czyta więc bardzo Was prosze, nawet jednym słowem ! < 3 Więc ja się chyba już żegnam, ale zapraszam na nowego bloga i jeśli również chcecie być o nim informowani napiszcie mi w komatrzu razem z adresem na swojego TT zebym byla pewna ! Dozobaczenia kochani ! < 333 *..*

niedziela, 31 marca 2013

Twentythird.


Pół roku później…

- Lou, kochanie pośpiesz się. – krzyknąłem na niego z holu, ubierając czarne trampki i wygładziłem czarną kamizelkę oraz podwinąłem trochę rękawy białej koszuli.
- Już idę. – usłyszałem krzyk, a zaraz po nim huk i głośne. - Kurwa. – zachichotałem i poszedłem zobaczyć co ten inteligent znowu wymyślił. Zaśmiałem się głośno widząc jak podnosi się ze schodów.
- Co ty robisz, Lou ? – zapytałem ze śmiechem.
- Tak śmiej się, śmiej. A ja cierpię. – mruknął, wstając i zaczął masować sobie plecy i prawy pośladek. Podszedłem do niego i złapałem za rękę, mówiąc.
- Oj, Lou, Lou. Chodź idziemy, bo się spóźnimy. – mruknąłem, ciągnąc go do drzwi, gdzie ubrał białe vansy, idealnie pasujące do czarnych, obcisłych rurek  oraz czarnej koszuli z białymi wstawkami.
- Ale gdzie my idziemy w ogóle ? – zapytał.
- Nie idziemy, a jedziemy. – powiedziałem i pociągnąłem go do drzwi, po czym zamknąłem je na klucz i poszliśmy  stronę samochodu Liam’a, który już na nas czekał.
- A co robi tu Liam ? – zapytał zdziwiony Lou.
- Jest naszym kierowcą, przynajmniej przez kawałek drogi. – mruknąłem, przepuszczając chłopaka, żeby wsiadł pierwszy, po czym usiadłem obok.
- Hej, Li. – powiedziałem z uśmiechem. – Możesz już tam jechać. Masz wszystko w bagażniku ?
- Tak, tak. Wszystko tam jest tak jak wsadziłeś wczoraj. – odpowiedział i ruszył.
- Powie mi ktoś gdzie jedziemy ? – zapytał zdenerwowanym głosem mój chłopak.
- Nie, kochanie. Dowiesz się na miejscu. – odpowiedziałem z uśmiechem, głaszcząc go po kolanie gdy zrobił naburmuszoną minę. Po półgodzinnej jeździe dotarliśmy na lotnisko Luton w Londynie.
- Lotnisko ?! Harry coś ty wymyślił ?! – zapytał zaskoczonym głosem Lou. Uśmiechnąłem się, przygryzając wargę i powiedziałem.
- Za chwilę się dowiesz, kotku. – po czym wysiadłem z auta i wyciągnąłem z bagażnika torbę podróżną, złapałem Lou za rękę i pociągnąłem go w stronę hali odlotów, uprzednio żegnając się z Liam’em. Po chwili już byliśmy po odprawie i wchodziliśmy na pokład samolotu.
- Harry, cholera jasna ! Powiesz mi gdzie lecimy ?! – zapytał zdenerwowany już Lou, gdy zajęliśmy swoje miejsca. Już chciałem odpowiedzieć gdy odezwała się jakaś pani w głośnikach.
- Prosimy zapiąć pasy ! Samolot na trasie Londyn – Paryż zaraz wystartuje. Życzymy miłego i spokojnego lotu – zakończyła, a ja spojrzałem na swojego chłopaka, który patrzył na mnie wielkimi oczyma.
- Paryż ?! – pisnął. Pokiwałem głową, na co on rzucił mi się na szyje. – Dziękuje, ale z jakiej to okazji ?
- Z takiej, że dziś jest nasza rocznica. Dokładnie rok jesteśmy ze sobą. – odpowiedziałem z uśmiechem, całując go w policzek. Przytulił mnie mocno, po czym usiadł prosto zapinając pasy, łapiąc mnie za rękę i splótł nasze palce razem. Po chwili wystartowaliśmy.

~*~

Po trzygodzinnym locie byliśmy już w Paryżu. Szybko zamówiliśmy taxówkę i udaliśmy się w stronę hotelu gdzie zarezerwowałem apartament. Louis wciąż nie mógł uwierzyć, że jest we Francji. W pewnych momentach myślałem, ze wyskoczy przez okno tego samochodu z podekscytowania. Normalnie podskakiwał w miejscu. To ciekawe co on zrobi, jak zobaczy co przygotowałem. Po chwili byliśmy już pod ogromnym budynkiem i weszliśmy do środka. Wziąłem kluczyk do naszego pokoju i pociągnąłem za sobą Lou. Pojechaliśmy winda na najwyższe piętro i otworzyłem drzwi, puszczając go przodem. Nasze lokum było ogromne. Sypialnia z dwuosobowym łóżkiem, salon z telewizorem plazmowym i łazienka z ogromna wanną. Louis od razu pobiegł do sypialni i rzucił się na łóżko z westchnięciem.
- Ale miękkie. – mruknął. Uśmiechnąłem się do siebie i powiedziałem.
- Jest 15. Mamy trzy godziny, żeby się ogarnąć i przebrać w coś wyjściowego, bo o 18 wychodzimy. – chłopak popatrzył na mnie spod grzywki.
- Wychodzimy ? Gdzie ?
- Zobaczysz, kochanie. Niespodzianka. – odpowiedziałem i wyszedłem na balkon, spoglądając na zatłoczone miasto, opierając się o barierkę. Po chwili poczułem jak ręce oplatają mój brzuch, a ciepłe usta muskają mój kark.
- Dziękuje. – wyszeptał cicho Lou.
- Nie ma za co. W końcu to nasza rocznica. – powiedziałem, odwracając się i całując go w usta. Przytuliłem go i oboje spojrzeliśmy na panoramę miasta.
        Dochodziła już 18, a Louis jak zwykle nie mógł się wybrać. Siedziałem na fotelu czekając na niego ubrany w granatowe rurki, białą koszulkę i czarną marynarkę. W końcu po chwili wyszedł z łazienki, a ja zamarłem. Wyglądał perfekcyjnie. Czarne rurki podwinięte lekko, czarne vansy, niebieska koszulka i czarna marynarka, a włosy ułożone w jego charakterystyczny nieład.
- Osz kurwa. – mruknąłem, nieświadomie oblizując wargi.
- Dobrze wyglądam ? – zapytał, przygryzając wargę.
- Perfekcyjnie i tak cholernie gorąco. – mruknąłem, podchodząc do niego i złapałem go za dłoń z uśmiechem. – To co ? Idziemy ?
- Idziemy. – przytaknął i wyszliśmy z apartamentu, po czym wsiedliśmy do taxówki i ruszyliśmy w stronę wieży Eiffla. Samochód zatrzymał się pod obiektem naszej podróży i wysiedliśmy.
- Wieża Eiffla ? –zapytał zdziwiony Lou.
- Moment. – powiedziałem i pociągnąłem go w przeciwną stronę. Stanęliśmy przed wysokim budynkiem i wyciągnąłem z kieszeni chustkę.
- Po co ci to ? – zapytał.
- Moment. – powiedziałem i przewiązałem mu nią oczy.
- Harry…- mruknął.
- Spokojnie. Zaufaj mi. – mruknąłem i powoli pociągnąłem go do środka, a następnie do windy i wyjechaliśmy na dach. Poprowadziłem go do przygotowanego koca z masą poduszek, świeczkami i schłodzonym szampanem z truskawkami oraz innymi przysmakami. Ustawiłem go przodem do tego i odwiązałem mu powoli opaskę, gdy opadła usłyszałem charakterystyczny wdech.
- I jak ? – zapytałem szeptem. Odwrócił się powoli przodem do mnie i patrząc mi w oczy wyszeptał.
- Idealnie. – uśmiechnąłem się, ciągnąc go na poduszki. Usadziliśmy się wygodnie, patrząc na panoramę całego Paryża, karmiąc nawzajem truskawkami i pijąc powoli szampana. Po prostu rozkoszowaliśmy się czasem spędzonym ze sobą. Koło 21 wstałem, przeciągając się i spojrzałem na mojego chłopaka. Pora to zmienić. – pomyślałem i powiedziałem.
- Lou ?
- Hm ? – mruknął, patrząc na oświetlone miasto.
- Chciałbym ci coś powiedzieć. – mruknąłem cicho, chcąc zwrócić jego uwagę na siebie. Spojrzał na mnie z uśmiechem, kiwając głową, że słucha. – Wiesz zastanawiałem się nad tym już od dłuższego czasu i pomyślałem, że chyba pora ci to powiedzieć. – dostrzegłem przerażenie na jego twarzy. Już chciał coś powiedzieć, ale powstrzymałem go. – Daj mi skończyć, później będziesz mógł mówić.  Kocham cię. Wiesz to. Wiem, że też mnie kochasz. Przeszliśmy dużo w swoim życiu. Ty poniżanie w szkole przez wzgląd na swoją orientacje. Upokorzenia i wyzwiska. Ja gwałt i wiele lat ciągłego życia na pokaz tego jaki to ja nie jestem. Ale później coś się w nas zmieniło. Spotkaliśmy siebie. Na początku może nie było kolorowo. Sytuacja z Lottie i w ogóle. Dużo przeszliśmy razem, ale się udało. Jesteśmy razem już rok. Dla niektórych to się może wydawać bardzo mało, ale ja przez ten okres zdążyłem cię poznać jak nikt. Znaczysz dla mnie tak wiele. Wiem, że gdyby trzeba było oddałbym za ciebie moje życie bez chwili zawahania, bo jesteś moim życiem. – kontynuowałem, patrząc na niego z lekkim uśmiechem. Podałem mu rękę, żeby wstał. złapałem go za obie dłonie i ścisnąłem lekko. – Kocham cię, wiesz o tym i dlatego chciałbym zadać ci jedno pytanie.
- Tak ? – zapytał drżącym głosem. Sięgnąłem dłonią do wewnętrznej kieszeni marynarki i wyciągnąłem czerwone, pokryte satyną pudełeczko, po czym przyklęknąłem na jego kolano. Zobaczyłem jak przykłada jedną z dłoni do ust i patrzy na mnie przez zbierające się w jego oczach łzy.
- Kocham cię Louis i dlatego chciałem cię zapytać. – zacząłem, przełykając ślinę. – Czy wyjdziesz za mnie ? – popatrzyłem na niego z lekkim uśmiechem, otwierając wieczko pudełka, a pod nim ukazała się złota obrączka wysadzana małymi diamencikami, mieniącymi się przy świetle księżyca. Chłopak zaszlochał cicho, po czym pociągnął mnie do góry, po czym przytulił mnie i pocałował w usta, czule szepcząc.
-Tak, Harry. Wyjdę za ciebie.

 Dwa lata później.....  /link z muzyką/

- …. I przyrzekam ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. – powtórzyłem za księdzem patrząc w te piękne, morsko-zielone oczy. Czułem  na sobie wzrok wszystkich gości. Naszych mam, które dumnie patrzyły na nas ze łzami w oczach, nawzajem pocieszając się. Naszych sióstr. Przyjaciół. Alex i Niall’a, którzy byli naszymi drużbami. Wszyscy patrzyli na NAS. Właśnie na NAS. Dziś był nasz dzień.
- Tak więc ogłaszam Was małżeństwem ! Proszę państwa przywitajcie nowa parę, pana i pana Tomlinson. – powiedział kapłan, a ja uśmiechnąłem się do mojego męża ze łzami w oczach. Od teraz był tylko i wyłącznie mój. Mój Lou. Popatrzył mi w oczy, po czym przysunął się i musnął moje usta swoimi. Uśmiechnąłem się i oddałem jego pocałunek, łapiąc go delikatnie w biodrach. Po chwili oderwał się ode mnie z mlaskiem i łapiąc się za dłonie, odwróciliśmy się w stronę gości. Wybuchnęły gromkie braw, mieszane z cichym szlochem naszych rodzicielek. Ludzie patrzyli na nas z widocznym zachwytem, wzruszeniem. Zeszliśmy z podestu, goście zaczęli podchodzić i składać nam życzenia. Oczywiście pierwsze były nasze mamy.
- Harry. – wyszlochała moja mama i przytuliła mnie mocno. Objąłem ją, przytulając do siebie. – Jestem z ciebie taka dumna, słonko. Jestem teraz najszczęśliwszą matką na świecie, widząc, ze wychowałam tak wspaniałego mężczyznę. – powiedziała, całując mnie w czoło. – Bardzo cię kocham, Harry i nigdy nie była tak dumna jak w tej chwili.
- Też cię kocham, mamusiu. – szepnąłem. Anne odsunęła się i poszła zająć swoje miejsce przy stole. Na samym końcu, gdy już wszyscy życzyli nam wszystkiego najlepszego, podeszła do nas…Lottie. Spojrzałem katem oka na Lou, który wydawał się być równie zaskoczony jak ja.
- Lottie ? – szepnął niepewnie.
- Cześć.. – szepnęła, po czym wzięła głęboki oddech i powiedziała, patrząc na nas oboje, swoimi niebieskimi oczami. - Przyszłam, ponieważ chcę was przeprosić. Wiem, ze może jest już na to za późno, ale przepraszam. Przepraszam za to wszystko co powiedziałam kiedyś. Za to jak was traktowałam. Za moje całe dotychczasowe zachowanie. – zakończyła, patrząc w swoje stopy. Lou podszedł i położył jej dłoń na ramieniu, szepcząc.
- Cieszę się, ze Lottie, moja Lott wróciła. – po czym przytulił ją do siebie. Uśmiechnąłem się szeroko na ten widok, który rozczulił moje serce.
- A ty, Harry ? Wybaczysz mi kiedyś ? – zapytała, odrywając się od mojego męża.
- Już ci wybaczyłem. I też przepraszam. Wiesz za co. – powiedziałem z uśmiechem, obejmując ją ramieniem. Pokiwała głową i uśmiechnęła się słabo.
- Ale ja nie wiem, za co. – powiedział zdegustowany Lou.
- I nie musisz wiedzieć. – powiedzieliśmy oboje, po czym wybuchnęliśmy śmiechem.

~*~
/ Treści +18 /

Dochodziła właśnie północ, gdy po raz kolejny już zostałem porwany do tańca przez jakąś ciotkę. Oczywiście nie marudziłem, ten dzień był najważniejszym w moim całym życiu. Zdecydowanie. Rozglądnąłem się po sali, dostrzegając Harry’ego, tańczącego z moją mamą. Uśmiechnąłem się czule na ten obrazek. Gdy piosenka skończyła się, podziękowałem swojej partnerce i podszedłem an mojej rodzicielki i mojego męża.
- Mamuś, porywam ci tego tancerza. – mruknąłem, obejmując loczka w pasie, od tyłu. Moja rodzicielka uśmiechnęła się ciepło i powiedziała.
- Bierz go, bierz. I tak z tego co mówił Harry zaraz znikacie.
- Tak ? – zapytałem zdziwiony. Myślałem, że będziemy jak państwo młodzi bawić się do rana z resztą gości.
- Tak, kochanie. Tak. – odpowiedział Hazz, łapiąc mnie za rękę z uśmiechem. Mama popatrzyła na nas, po czym ucałowała nas w czoła i poszła do swojego stolika. Objąłem Cyrly’ego w pasie, chowając twarz w jego szyi i zaczęliśmy bujać się w rytm muzyki. – Zaraz porywam cię do naszej sypialni. – wymruczał mi cicho do ucha, przygryzając je. Poczułem rozchodzące się gorąco po moim ciele i przyjemne dreszcze w dole kręgosłupa.
- Do sypialni mówisz ? – mruknąłem.
- Tak, kochanie. Chodź, uciekamy. – szepnął i złapał mnie za rękę, ciągnąc w stronę wyjścia. Wyszliśmy niepostrzeżenie, tak że nikt nas nie zauważył i windą udaliśmy się na ostatnie piętro. Harry wyciągnął klucz z kieszeni i otworzył drzwi naszego apartamentu, puszczając mnie przodem. Uśmiechnąłem się lekko, wchodząc do środka po czym zamarłem. Dla niektórych może to wydawać się tandetne, ale ja byłem zachwycony. Cały korytarz do sypialni wypełniały świeczki  i płatki róż. Odwróciłem się do niego, gdy akurat zatrzasnął drzwi i przycisnąłem go do ściany całując mocno. Oplótł moją talię dłońmi, przyciskając mnie mocniej. Zamruczałem w jego usta, gdy podniósł mnie do góry, na ręce i nie przestając pieścić moich warg zaniósł mnie do sypialni, kładąc lekko na łóżku.
- Jest idealnie. – mruknąłem w jego szyję, ściągając z niego marynarkę i odwiązując krawat.
- Musi być. – jęknął w moje usta, zdejmując ze mnie górną część odzieży. Lubiłem go gdy był taki stanowczy. Przyciągnąłem go do delikatnego pocałunku, łączącego nasze wargi w miłosnym tańcu. Utonęliśmy w miękkiej, czerwonej, jedwabnej pościeli, splątani w swoim uścisku.
- Chcę cię dzisiaj. – jęknął w moje wargi chłopak. Otworzyłem leniwie powieki, napotykając jego zielone tęczówki. – Chcę cię poczuć dzisiaj. Pierwszy raz. – mogę przysiądz, że jęknąłem słysząc te słowa. Możecie być w szoku lub nie, ale ja i Harry jeszcze się razem nie kochaliśmy. Odkąd się znamy, czyli będzie już przeszło trzy lata, nie uprawialiśmy seksu. Owszem często się pieściliśmy na różne sposoby, ale do tego zbliżenia jeszcze między nami nie doszło. Chłopak bał się po tym co go spotkało, a ja nie naciskałem, bo nie zależało mi an tym tak bardzo. Chciałem przede wszystkim by był ze mną szczęśliwy i by nasz związek nie opierał się tylko na tym jednym aspekcie. Dotrwaliśmy razem do tego momentu, do naszego ślubu i byłem z nas bardzo dumny.
- Jesteś pewny? Wiesz, że ja poczekam tyle ile trzeba będzie. – powiedziałem, czule głaskając go po policzku. Spojrzał mi prosto w oczy, szepcząc.
- Chcę tego, chcę to poczuć. Chcę być z tobą jeszcze bliżej. Chcę ciebie w sobie. Chcę cię kochać najbardziej jak to możliwe i na wszystkie sposoby. – nachylił się i pocałował mnie czule.
Po chwili, a być może i godzinie leżeliśmy splątani w pościeli, ocierając się o siebie nagimi ciałami, ciągle i bez ustanku pieszcząc swoje usta. Przyssałem się do szyi mojego męża, zostawiając okazałą malinkę.
- Teraz wszyscy będą wiedzieć, ze należysz tylko i wyłącznie do mnie.
- Tak, po tym. Jak i również po tym. – jęknął, wskazując na obrączkę, znajdującą się na jego prawej dłoni. Uśmiechnąłem się czule, całując jego dłoń i przebiegłem swoimi rękoma po jego plecach, do pośladków, delikatnie masując jego wejście. Czułem jak się lekko spiął, więc pocałowałem do czule, chcąc rozproszyć jego uwagę. Udało mi się to, nawet dość skutecznie, bo chwilę potem penetrowałem powoli jego wnętrze jednym palcem.
- Wszystko dobrze, kochanie? – zapytałem szeptem, poruszając palcem coraz szybciej.
- Uch…tak wszystko okej. – jęknął, wijąc się dookoła mojego palca. Po chwili dołączyłem drugi, poruszając nimi coraz szybciej. – Lou… Już proszę. – jęknął. Wyciągnął palce z niego i pocałowałem go w policzek szepcząc.
- Odwróć się.
- Nie. Chcę cię widzieć, kochanie. – mruknął, po czym podciągnął swoje kolana do klatki piersiowej. Poczułem suchość w ustach, na myśl o tym co mam zaraz zrobić. Powoli ustawiłem się między jego nogami i potarłem swoim członkiem jego wejście. Jęknął cicho, błagając mnie wzrokiem bym zaczynał. Pchnąłem lekko do przodu zanurzając w nim główkę. Sapnął lekko, prosząc bym kontynuował. Poruszyłem się do przodu, wchodząc w niego całą długością. Splotłem nasze palce razem, patrząc mu prosto w oczy.
- Wszystko okej ? – zapytałem szeptem. Pokiwał głową na znak zgody i jęknął gdy zacząłem się wycofywać. Zacząłem poruszać się powoli w tył i przód, patrząc na jego reakcję. Odchylił głowę do tyłu, jęcząc przeciągle. Wchodziłem w niego coraz szybciej, samemu cicho pojękując. Objął mój pas nogami i obrócił nas tak, ze znajdował się na mnie, ujeżdżając mnie powoli. Patrzyłem zafascynowany jak mój penis znikał w jego wnętrzu, to pojawiał się znowu. Patrzył mi przy tym prosto w oczy, jęcząc i wzdychając moje imię. Wyglądał jak uosobienie seksu. Spocony, jęczący i seksownie się poruszający. Czułem, ze nie wiele mi już brakuje.
- Harry…jaa… - jęknąłem, ostrzegając go. Wyczuł o co mi chodzi, bo przyspieszył ruchy i po chwili oboje doszliśmy jednocześnie jęcząc swoje imiona. Opadł na mnie, całując mnie zawzięcie w usta i przekręcił mnie na brzuch, całując moje plecy. Nie spodziewając się jego ruchów, krzyknąłem gdy wbił się we mnie całą swoją długością.
- Ohhh boże. Harry. – jęknąłem głośno, gdy zaczął powoli poruszać się we mnie. Przekręciłem głowę w bok i nasze usta zderzyły się ze sobą w namiętnym pocałunku. Teraz to nie był seks. My uprawialiśmy miłość. To jak poruszał się we mnie. Powoli i zmysłownie, ocierając o każdy zakamarek mojego wnętrza, przyprawiał mnie o deszcze. Czułem, ze jestem blisko. Mimo, że tak krótko to trwało ja już prawie dochodziłem.
- Harry… - jęknąłem ostrzegawczo, przyspieszył ruchy i doszedł we mnie, a po chwili ja wystrzeliłem z głośnym krzykiem. Chłopak opadł na moje plecy, cały czas będąc we mnie. Jęknąłem głośno i pocałowałem go w policzek. – Jesteś najlepszy, kochanie.
- Kocham cię, Lou.
- Ja ciebie też, Harry. Na zawsze.
- Na zawsze. – szepnął, składając czuły pocałunek na moich opuchniętych już wargach. Pocałunek na wieczność.
_______________________________

dotarliśmy właśnie do ostatniego rozdziału ;)) Uhh ciężko jest mi się żegnać z tym opowiadaniem. Został nam jeszcze tylko epilog, który dodam w przeciągu tygodnia. Chcę Wam już podziękować za ponad 13500 wejść  < 33 Jesteście cudowni ! < 333 Myślałam nad następnym opowiadaniem i jestem pewna, że będzie o Larry'm myślę z domieszka Narry'ego i Ziall'a ;)) A jaką fabułę byście chcieli? Macie jakieś pomysły, propozycje? Jeśli tak to pisać. Ja już mam taki ogólny zarys ale może macie jakieś lepsze pomysły od mojego ;)) I chciałbym gorąco poprosić z racji tego, ze to ostatni rozdział i został tylko epilog, by KAŻDY, ALE TO KAŻDY kto przeczyta skomentował ten rozdział ! Byłąbym niezmienie wdzięczna ! < 33 Kocham Was wszystkich i do zobacznia przy epilogu oraz czekam na Wasz pomysły dotyczące kolejnego opowiadania ! < 33
PS. Mam do Was jeszcze jedną prośbę i pytanie. Kto z Was umie robić takie piękne nagłówki na blogi? I jak to zrobić, zeby one były na środku strony, bo wiele razy próbowałam umieścić tam zdjęcie lub coś ale sie nie udawało? Pomóżcie mi, bo chciałbym, zebym kolejny blog był jeszcze piękniejszy. Jeśli ktoś mógłbym mi pomóc to dziękuje z góry. :) Love You All !

czwartek, 28 marca 2013

Twentysecend.



- Chodźmy już Hazz, bo twoja mama, Gemma i dziadkowie czekają na nas ! – powiedziałem, chcąc pospieszyć chłopaka, który nie mógł się zdecydować, którą koszulkę założyć. Zaraz miała się rozpocząć kolacja wigilijna, a on nie mógł się wyrobić. Bardzo cieszyłem się na to wydarzenie. Byłem szczęśliwy, mogąc spędzić tak ważny dzień w towarzystwie mojego ukochanego i jego rodziny, a na dodatek dziś są moje urodziny. Zastanawia mnie czy Harry o nich zapomniał, bo od rana zachowuje się tak dziwnie. Nie złożył mi życzeń, ale tym się nie przejmuję, tylko taki zdenerwowany chodzi z kąta w kąt. W końcu wyszedł zza drzwi łazienki, a ja poczułem, że zaschło mi w gardle na jego widok. Miał na sobie obcisłe, niczym druga skóra czarne rurki, białą koszulkę z napisem ‘ I believe in us. ‘  oraz szarą marynarkę. – Uhh…wyglądasz dziś cholernie gorąco. – mruknąłem, obejmując go w pasie. Zachichotał.
- Lou, nie zawstydzaj mnie, tylko chodźmy już na dół, bo czekają. – powiedział i pociągnął mnie do salonu gdzie czekała na nas reszta jego rodziny. Pokój był oświetlony małą lampką i kolorowymi światełkami z choinki. W połowie drogi zatrzymałem się.
- Ej, Lou co jest ? – zapytał zdziwiony chłopak.
- Nie powinno mnie tu być. – szepnąłem nagle to sobie uświadamiając. To niesamowity dzień. Harry powinien spędzić ten dzień tylko z rodziną i najbliższymi, a ja będę im tylko przeszkadzał.
- Co ? O czym ty mówisz ? – zapytał zdezorientowany chłopak.
- To czas tylko dla rodziny, powinieneś spędzać z nimi tylko ten czas. – powiedziałem, patrząc w swoje stopy. Chłopak uniósł mój podbródek dłonią i powiedział.
- Lou, nie pierdol głupot. Od momentu gdy powiedziałem ci, że cię kocham należysz do mojej rodziny. Zrozum, jesteś w moim sercu. Kocham cię i nigdy nie przestanę. – szepnął, łapiąc moją twarz w dłonie i pocałował mnie delikatnie w usta. Uśmiechnąłem się i powiedziałem w jego wargi.
- Też cię kocham. A teraz chodźmy. – pociągnął mnie za rękę, wchodząc do salonu i usiedliśmy przy stole , trzymając się za ręce. Mama lokatego przyrządziła wspaniałe jedzenie i następne dwie godziny miło spędziliśmy jedząc pyszności i rozmawiając na różnorakie tematy. Rodzina Harry’ego bez problemu mnie zaakceptowała, a jego babcia już traktuje mnie jak drugiego wnuka. Są niesamowicie mili i wyrozumiali. Koło godziny dwudziestej, mój chłopak podniósł się z krzesła i powiedział podekscytowany.
- Teraz prezenty ! – pisnął i podszedł do choinki. Wszyscy zaśmialiśmy się cicho i również podeszliśmy do drzewka. Curly rozdał prezenty dla każdego. Mój był w malutkiej paczuszce, ale czekałem z jego otwarcie, aż zostaniemy tylko we dwoje. Harry zachwycał się czapką i srebrnym łańcuszkiem ode mnie. Widząc uśmiech na jego twarzy czułem takie ciepło na sercu. Wyglądał jak mały chłopiec. Kochany, mały i tylko mój. Gdy wszyscy już oglądnęli swoje prezenty, oprócz mnie włączyliśmy telewizor i oglądaliśmy po raz tysięczny już Kevina samego w domu. Siedziałem z Harry’m na fotelu, przytuleni i patrzyliśmy w ekran.
- Czemu nie otworzyłeś swojego prezentu ? – zapytał mnie loczek. Spojrzałem na niego i szepnąłem.
- Bo wiem, że jest od ciebie i chcę to zrobić z tobą i tylko z tobą.
- To dobrze, bo mam jeszcze jeden, a też chciałem ci go dać na osobności. – odpowiedział, całując mnie lekko w policzek, po czym wtuliłem się w jego klatkę piersiową i przymknąłem oczy, patrząc w ekran i nawet nie wiem kiedy zasnąłem.

~*~

Poczułem jak ktoś kładzie mnie na czymś miękkim i otworzyłem lekko oczy widząc nad sobą uśmiechniętego Hazze.
- Co jest? – zapytałem, podnosząc się nieprzytomnie do góry i przetarłem oczy.
- Zasnąłeś, więc przyniosłem cie do pokoju. – powiedział, całując mnie w czoło.
- Mhmm…już się wyspałem. – mruknąłem, siadając po turecku na łóżku i wyciągnąłem z kieszeni małe pudełeczko. – Teraz chyba mogę otworzyć, prawda ?
- Możesz, ale zaczekaj jeszcze chwilę. – poprosił i wstał, by zamknąć drzwi. Zgasił światło i zapalił dwie świeczki na stoliku nocny, po czym zabrał coś z niego i usiadł naprzeciwko mnie. Uśmiechnąłem się i powoli zacząłem odpakowywać prezent. Otworzyłem go i zamarłem. Na mięciutkiej, czerwonej gąbeczce spoczywał złoty, cieniutki łańcuszek z zawieszką. Wziąłem go delikatnie między palce i uniosłem do góry. Były tam zawieszone złączone litery H i L. uśmiechnąłem się przy łzy, po czym nachyliłem się i pocałowałem go lekko w usta.
- Dziękuje. Jest piękny. – szepnąłem, po czym odwróciłem się tyłem i zapytałem. – Zapniesz mi go, proszę ? – podałem mu ozdobę i po chwili miałem ją już na szyi.
- Podoba ci się ?
- Jest naprawdę pięknu. – szepnąłem. Odwróciłem się do niego przodem i wpiłem w jego usta, zaciskając dłonie w jego bujnej czuprynie. Oddał mój pocałunek, obejmując mnie w tali. Po chwili oderwał się i spojrzał mi w oczy mówiąc.
- Mam coś jeszcze… - wyciągnął drugie małe pudełeczko.
- Ale po co ? Jeden wystarczy. – szepnąłem.
- Tamten był świąteczny, a ten jest urodzinowy, kochanie. – powiedział, a ja spojrzałem zaskoczony. – Myślałeś, że zapomniałem ?
- Szczerze to tak. – wyznałem.
- Nie mógłbym. – szepnął i potarł mój policzek. – Louis. Wiesz, że cię bardzo kocham. Kocham to jak się uśmiechasz. Kocham jak się rumienisz, kocham jak marszczysz nos. Kocham jak co chwila poprawiasz grzywkę, kiedy opada ci na oczy. Uwielbiam twoje kolorowe spodnie i słabość do szelek. Kocham twoją miłość do marchewek w każdym wydaniu. Uwielbiam jak jesteś zazdrosny. Kocham kiedy wpatrujesz się we mnie choć myślisz, że ja tego nie widzę. Lubię gdy łapiesz moją dłoń, gdy gdzieś razem wychodzimy. Kocham gdy całujesz mnie w czoło, bo wtedy czuję, że komuś na mnie zależy. Uwielbiam cię za to, że zawsze witasz mnie czułym pocałunkiem rano i tak samo mnie żegnasz wieczorem. Kocham cię za to, że jesteś cierpliwy jeśli chodzi o te sprawy, że na mnie nie naciskasz i czekasz aż będę gotowy. Po prostu bardzo cię kocham i chcę, żebyś wiedział o tym. Jak również chcę ci złożyć obietnicę, że już nigdy cię nie zostawię, że cię nie opuszczę. Przyrzekam ci, jesteś najważniejszy w moim życiu i tak bardzo cię kocham. Kocham cię, Louis. – powiedział, a ja patrzyłem na niego przez łzy, które spływały po moich policzkach. Pociągnąłem nosem i przywarłem do jego warg, całując je namiętnie.
- Też cię kocham. Tak mocno. – szepnąłem w nasze wagi. Oderwał się ode mnie i wziął moją dłoń, po czym wyciągnął z pudełeczka srebrną obrączkę i nałożył mi ją na środkowy palec prawej dłoni, mówiąc.
- Kocham cię i chcę, żebyś zawsze o tym pamiętał. Obiecuję ci, że nigdy cię nie zostawię. Że zawsze już będziesz w moim sercu. Obiecuję kochać cię i szanować, zawsze i wszędzie. Obiecuję, że będę przy tobie niezależnie od sytuacji. Obiecuję ci wieczność. – szepnął, po czym ucałował moją dłoń. Rozpłakałem się na dobre i wtuliłem w jego szczupłe ciało.
- Tak bardzo cię kocham. – wyłkałem w jego szyję. Przytulił mnie mocno, chowając twarz w moich włosach.
- Jesteś mój.
- Jestem twój, Harry. Tylko twój. Wczoraj, dziś, jutro i zawsze. – szepnąłem zatapiając nasze usta razem w pocałunku. Najcudowniejszym pocałunku, pełnym naszej miłości.

__________________________________________________

Witam ! Bardzo, bardzo, bardzo Was przepraszam, ze rozdział dopiero dziś, skoro miał być w sobotę lub niedzielę, ale cóż wystąpiły małe problemy i nie miałąm totalnie czasu. Przez weekend musiałam napisac pracę na konkurs z języka polskiego, ale opłacało się bo na szkolnym etapie zajęła pierwsze miejsce i teraz poszła na kolejny. :)) ale no rozdział jest, choć wiem, ze krótki i taaaaaaaki słodki hehe ^^ został jeszcze jeden i epilog. I tutaj mam do Was pytanie. Czy mielibyście ochotę na moje kolejne opowiadanie ? Też o Larry'm ale mogę wpleść jakiś inny bromance. Co o tym myślicie i co byście chcieli w następnej historii? :))) czekam na Wasze pomysły i komentarzee ! a kolejny rozdział myślę w niedziele-poniedziałęk a moze wcześniej bo teraz wolnee !
Do zobaczeeeeniaaa !  < 33333

niedziela, 17 marca 2013

Twentyfirst.


TREŚĆ +18 ! NIE CHCESZ, NIE CZYTAJ !

- Harry , do cholery ! Jeśli nie wyjdziecie zaraz z domu, to ucieknie Wam pociąg do Holmes Chapel ! – usłyszałem krzyk ciotki z kuchni. Zapiąłem torbę i biorąc przy okazji telefon rozejrzałem się po pokoju, sprawdzając czy wszystko spakowałem. Zauważyłem leżące na stoliku papierosy. Już miałem po nie sięgnąć, kiedy przypomniałem sobie swoje postanowienie. Obiecałem, że skończę z nałogiem, dla Lou. I dawałem radę. Dokładnie 6 dni już nie palę ! Przyznaję, jestem dumny z siebie.
- idę ! – krzyknąłem, rozglądając się jeszcze raz, po czym wyszedłem z pokoju, schodząc powoli na dół. Postawiłem torbę obok torby Lou, który pewnie siedział w kuchni. Wchodząc do pomieszczenia dostrzegłem go siedzącego przy stole z Alex i moją ciocią, popijających herbatkę. Podszedłem do niego, całując go w policzek.
- Hej, Lou. – uśmiechnął się, po czym wstał i powiedział.
- Zbierajmy się, bo na koniec ucieknie nam pociąg. – ruszyliśmy na korytarz, zakładając na siebie kurtki i buty. Podeszła do mnie ciocia i powiedziała.
- Uważajcie na siebie ! – przytuliła mnie i cmoknęła w czoło, to samo czyniąc z Lou. Lubiła go. Stwierdziła, że dzięki niemu się zmieniłem. I miała rację.
- Będziemy, przecież nie jesteśmy już mali. – powiedział mój chłopak, uśmiechając się i przytulił Alex.
- Ty może nie, ale Harry potrafi się nawet w supermarkecie zgubić. – powiedziała ciocia, śmiejąc się cicho.
- Nie prawda ! Nie zgubiłem się wtedy. Po prostu się rozglądałem. – zaprotestowałem głośno. Wszyscy zaśmiali się, po czym Louis objął mnie ramieniem i powiedział.
- Chodź, Hazz. Bierzemy torby i idziemy, bo serio się spóźnimy. – pokiwałem głową i biorąc swoje walizki, wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się do samochodu gdzie czekał na nas Liam. Wrzuciliśmy torby do bagażnika, po czym wsieliśmy do samochodu.
- Siema, Li. – przywitałem się z uśmiechem, na co on skinął głową i ruszył w stronę stacji. Po pół godzinnej jeździe wysiedliśmy i po pożegnaniu się z chłopakiem poszliśmy w stronę peronu z którego odjeżdżał pociąg do mojej miejscowości. Czekaliśmy na pojazd, który miał pojawić się tu dosłownie zaraz. Przewiesiłem torbę przez ramię, a drugą ręką złapałem dłoń Lou, splatając nasze palce razem.
- Cieszę się, ze jedziesz tam ze mną. – powiedziałem, spoglądając na niego. Uśmiechnął się po czym ścisnął moją dłoń mocniej mówiąc.
- Nie mógłbym nie pojechać. Chcę te święta spędzić z tobą. – poczułem lekkie pieczenie w kącikach oczu na te słowa, ale zamrugałem pozbywając się łez. Uśmiechnąłem się jedynie i nachyliłem nad nim, całując go w zaróżowiony od wiatru policzek. Już miałem pocałować go w usta, gdy usłyszeliśmy głośny gwizd, oznajmiający nam, ze pociąg już jest. Westchnąłem jedynie i pociągnąłem go za sobą, po czym już po chwili siedzieliśmy w swoim przedziale. Na szczęście był on tylko nasz, więc spokojnie mogliśmy się rozłożyć na siedzeniach. Pociąg w sumie był opustoszały, ale to pewnie ze względu na porę. W końcu była już 23. Rozebrałem się z kurtki i usiadłem przy oknie, patrząc na szybko migające krajobrazy. Po chwili poczułem jak coś układa mi się na kolanach. Spojrzałem w dół i zobaczyłem głowę chłopaka, która spoczywała tam teraz.
- Jesteś śpiący, LouLou ? – zapytałem, czule odgarniając mu grzywkę z oczu. Ziewnął i przykrywając się kocem powiedział.
- Tak. Nie będzie ci przeszkadzało się trochę się prześpię ?
- Nie. Idź spać, kochanie. – mruknąłem, całując go w czoło i głaskając lekko po policzku. Złapał moją dłoń, zaplatając ją ze swoją i dosłownie po paru sekundach usnął. Spojrzałem w okno i pomyślałem ile rzeczy zmieniło się kiedy ostatnio jechałem tą trasą, tylko w przeciwną stronę. Jak bardzo moje życie wywróciło się do góry nogami. Skończyłem z nałogami, zostawiłem za sobą straszną przeszłość i żyłem dalej, nie oglądając się w tył. Zyskałem czwórkę prawdziwych, oddanych i lojalnych przyjaciół. Chodzę normalnie do szkoły i uczę się, tyle na ile mnie stać, czyli jak się okazuję nawet na piątki. A najważniejsze mam kogoś kto całkowicie odmienił bieg mojego istnienia. Mam Lou. Spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się widząc jego delikatną twarz, porcelanową skórę, zmysłowe kości policzkowe. Jest teraz sensem mojego życia. Nikt tak na mnie nie wpłynął jak on. Pokazał mi, co robiłem źle, nawet o tym nie wiedząc. Zrozumiał mnie, pomógł otrząsnąć się z duchów przeszłości. Tak wiele mu zawdzięczam i nigdy nie będę mógł mu się należycie odwdzięczyć. Na takich właśnie rozmyślaniach minęła mi cała podróż. Gdy powoli zaczęliśmy zbliżać się do celu, postanowiłem obudzić chłopaka. Nachyliłem się i ucałowałem jego policzek mrucząc.
- Lou, kochanie wstawaj.
- Już jesteśmy ? – zapytał sennie, powoli otwierając oczy.
-Zaraz będziemy, skarbie. – odpowiedziałem i pomogłem mu się podnieść. Wstał i przeciągnął się powoli tak, że jego koszulka uniosła się w gore odkrywając brzuch chłopaka. Zamruczałem cicho na ten widok, uśmiechając się szeroko. Od tamtej pamiętnej nocy nic się między nami nie wydarzyło. No wiecie, w takim intymnym sensie. Czasem miałem ochotę, ale jednak nie czułem się gotowy, a chłopak to rozumiał bo nie naciskał i czekał, aż sam coś zainicjuje.
- No i co się tak szczerzysz, Styles ? – zapytał mnie, siadając mi bokiem na kolanach.
- Podziwiam mojego atrakcyjnego chłopaka. – odpowiedziałem, oplatając go ramionami w talii.
- Oj ty, ty. – mruknął. – Harry, zostajemy u twojej mamy do sylwestra czy wracamy jeszcze przed nim do Londynu ?
- A chcesz zostać ? – zapytałem go.
- Wiesz, bardzo chętnie. Musze trochę odpocząć od tego wszystkiego. – powiedział, trochę zasmucony.
- Ej co się stało ? – zapytałem troskliwie.
- Nic. Po prostu….
- O co chodzi, Lou ? Wiesz, że możesz mi powiedzieć. – szepnąłem, przytulając go.
- Musze odpocząć od Lottie i jej ciągłych docinek. – mruknął, a moje ręce automatycznie zacisnęły się w pięści.
- Znowu coś ci mówiła ? – zapytałem ostro.
- Cały czas to mówi. Wiesz, to mnie boli. Kiedyś była takim wsparciem dla mnie, a teraz ? Traktuje mnie jak jakiegoś śmiecia. – szepnął, zaciskając mocno powieki. Przytuliłem go mocniej do siebie i ucałowałem we włosy.
- Skarbie, nie przejmuj się nią. To przez okres dojrzewania, pewnie. Też w jej wieku byłem nieznośny i to bardzo. – mruknąłem.
- Ale nie rozumiem co się tak nagle zmieniło. – powiedział, ocierając pojedynczą łzę.
- Ja wiem. – szepnąłem. – Ona myśli, ze ty zabrałeś mnie jej. Znaczy wiesz. W takim sensie, ze ona się zakochała we mnie. – powiedziałem dosyć chaotycznie, nie chcąc niczego przed nim ukrywać.
- Ona cię kocha ? – zapytał, lekko zszokowany. Kiwnąłem głową. – To dlatego jest taka dla mnie ?
- Tak. – szepnąłem. – To moja wina.
- Nie, Harry. – zaprzeczył ostro. – To nie twoja wina. Owszem, ona się zakochała, ale musi zrozumieć, że nie wszystko na tym cholernym świecie można mieć.
- Wiem, Lou, ale ja nie chce, żebyście się przeze mnie kłócili. – szepnąłem cicho.
- Harry. Jej w końcu przejdzie, a ja z ciebie nie zrezygnuje dla niej. Jesteś moim życiem. Tego jestem pewien. – powiedział, patrząc mi prosto w oczy, po czym złożył na moich wargach czuły pocałunek. Znowu poczułem znajome pieczenie w kącikach oczu i tym razem ich nie powstrzymałem. Po moich policzkach popłynęło kilka łez. Louis otarł je swoim kciukiem i szepnął mi do ucha. – Kocham cię najmocniej na świecie, kochanie.
- Też cię kocham. – szepnąłem. W tej chwili w głośnikach pojazdu rozległ się głos, że dotarliśmy na stację w Holmes Chapel. Chłopak zszedł z moich kolan i ubraliśmy kurtki, po czym chwyciliśmy torby i wyszliśmy na peron. Moja mam nie wiedziała, że przyjadę dziś, 23. Byliśmy umówieni, ze zjawimy się dopiero w wigilię lub pierwszy dzień świąt, dlatego od razu zamówiłem taksówkę i pojechaliśmy nią do mojego rodzinnego domu. Siedząc trzymałem Lou za rękę i czułem jak lekko się trzęsie dlatego zapytałem.
- Ej, skarbie co jest ?
- Nic, nic. – powiedział pospiesznie.
- Jak nic, skoro się trzęsiesz. Denerwujesz się ?
- Tak. – powiedział na wydechu. – A co jeśli twoja mam mnie nie polubi ?
- Chyba sobie żartujesz ! – powiedziałem, patrząc na niego. – Ona już cię kocha, bo uratowałeś mnie przed marnym życiem, jakby to ona nazwała. Gdy mówiłem jej, że przyjedziesz ze mną była szczęśliwa, że w końcu cię pozna.
- A ona wie, ze jesteś Bi ? – zapytał.
- Wie. Wiedziała o tym, ze byłem z Max’em. Więc przestań panikować. Ona na pewno cię pokocha. Na sto procent, więc odpręż się kochanie. – mówiąc to, pocałowałem go w czoło. Poczułem jak lekko się rozluźnia i po chwili byliśmy już pod bramą mojego domu. Zapłaciłem kierowcy i weszliśmy na ogród kierując się do drzwi. W pomieszczeniu było ciemno, więc pewnie Gemm i mama spały, dlatego wyciągnąłem swoje klucze i po cichu otworzyłem drzwi, wpuszczając Loui’ego. Postawiliśmy torby w korytarzu i po cichu zaczęliśmy się rozbierać, niestety moje koordynacja pozostawia wiele do życzenie i ściągając buty potknąłem się i runąłem na ziemię. Lou zaśmiał się cicho, po czym pomógł mi wstać. Nagle oślepiło nas światło i zobaczyłem moją mamę z kijem bejsbolowym. Na ten widok wybuchnąłem potężnym śmiechem, aż zginając się w pół, a mój chłopak krzyknął najpierw z przerażenia, a potem zaczął chichotać.
- Na Boga ! Harry Styles’ie ! Co ty tutaj robisz o trzeciej nad ranem ?! – zapytała moja mama trzymając rękę na sercu.
- Przyjechałem cię odwiedzić. – powiedziałem uśmiechając się niewinnie. Kobieta podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła, całując w policzek.
- Tak się cieszę, ze jesteś. – szepnęła mi do ucha, po czym odsunęła się lekko.
- Mamo poznaj. To jest Louis. – powiedziałem, przedstawiając mojego chłopaka mamie. - Loui, to jest moja mama, Annie.
- Miło cię poznać, Louis. – powiedziała kobieta i przytuliła lekko chłopaka.
- Panią również, pani Cox.
- Ohh, po co te oficjalne zwroty ? Mów mi po prostu, Anne. – powiedziała mama, machając ręką.
- Jest Gemma ? – zapytałem.
- Nie. Przyjedzie dopiero w wigilię rano.
- Aha, okej. Mamo, to my teraz pójdziemy do mnie i pójdziemy spać, dobrze ?
- Oczywiście. Spijcie dobrze. – powiedziała i pocałowała nas w czoło, po czym powiedziała jeszcze. – Masz tam wszystko przygotowane już.
- Okej. Dobranoc. – odpowiedziałem i pociągnąłem Lou za sobą do pokoju. Wszedłem do pomieszczenia i zapaliłem małą lampkę nocną. Odwróciłem się do mojego chłopaka i oplotłem jego  talię rękami
- I widzisz nie było tak strasznie.
- No nie było. Twoja mama to miła i musze powiedzieć, że piękna kobieta. – zachichotał cicho.
- Wiem. Jest niesamowita. – szepnąłem, całując go w policzek po czym powiedziałem. – Chodźmy spać, Loueh.


~*~

Tego samego dnia, wstaliśmy dopiero po 12. Znaczy ja, bo Harry spał jak zabity. Pocałowałem go w policzek po czym ubierając dresy i koszulkę cicho zszedłem na dół, do kuchni gdzie zastałem Annie, przygotowującą coś do jedzenie.
- Dzień dobry. – przywitałem się grzecznie i trochę nieśmiało.
- Witaj Louis. – powiedziała z uśmiechem. – Zjesz jajecznicę ?
- Jeśli to nie problem. – powiedziałem, uśmiechając się lekko.
- Żaden. Siadaj. – powiedziała i nałożyła mi jedzenie na talerz, po czym postawiła przede mną, razem ze szklanką soku pomarańczowego.
- Dziękuje. – szepnąłem i zabrałem się za jedzenie. Po chwili ciszy, kobieta odezwała się.
- Louis ? Mogłabym cię o coś zapytać ?
- Oczywiście. Słucham.
- Ty i Harry się przyjaźnicie, tak ?
- Tak. Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. – powiedziałem.
- Ale tylko przyjaciółmi ? – zapytała, patrząc mi w oczy. Zakrztusiłem się jedzeniem i odchrząknąłem.
- Emm…a dlaczego o to pytasz ?
- Dobrze zapytam otwarcie. Jesteście z Harry’m razem ? – mówiąc to patrzyła prosto w moje oczy. Spanikowany, nie wiedziałem co powiedzieć.
- Ee….. Tak jesteśmy razem. – powiedziałem cicho, patrząc w swoje ręce. Nagle poczułem na swoim ramieniu jej dłoń.
- Hej, Lou. Nie przejmuj się. Ja naprawdę nie mam nic przeciwko waszemu związkowi. Szczerze to nawet się cieszę, że jesteś z moim synem. Wiem, że jest w dobrych rękach. – rzekła ze uśmiechem.
- Dziękuję. – szepnąłem.
- Więc już. Uśmiechnij się i naprawdę cieszę się, że jesteście razem. – powiedziała, przytulając mnie lekko.
- No proszę, proszę… Zostawiam cię na chwilę samego, a ty już podrywasz moją mamę. – odezwał się Harry, wchodząc do kuchni jedynie w bokserkach z zaspanym wyrazem twarzy.
- Sam mówiłeś, ze to piękna kobieta, więc co się teraz dziwisz. – zaśmiałem się cicho. Chłopak podszedł i cmoknął swoją mamę w policzek, a mnie przytulił, po czym otworzył lodówkę i wyjął wodę.
- Myślałam, że ze swoim chłopakiem to się jakoś inaczej witasz. – powiedziała Anne, a Harry zakrztusił i oblał się wodą. Zachichotałem i podszedłem do niego wycierając mu buzię.
- Oj, skarbie. Jaki ty jesteś niezdarny. – powiedziałem. jego mama zachichotała i wyszła z pomieszczenia. Chłopak spojrzał an mnie wielkimi oczami i zapytał.
- To ona wie ?!
- Tak. Domyśliła się, a ja to tylko potwierdziłem. – odpowiedziałem.
- To świetnie ! Teraz bez problemu mogę zrobić to. – powiedział i złapał moją twarz w dłonie miażdżąc moje usta pocałunkiem.

****

- Harry ! Ja wychodzę do pracy ! Wrócę rano razem z Gemmą ! – krzyknęła mama mojego chłopaka z korytarza, a moment usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwiami. Siedzieliśmy właśnie w salonie i oglądaliśmy jakiś durnowaty, świąteczny film, który wszyscy już widzieli po tysiące razy.  Głowa Harry’ego spoczywała na moich kolanach, więc swobodnie mogłem bawić się jego lokami.
- Loooou ?- zanucił.
- Taaaaak ?- zapytałem, również śpiewającym głosem. Patrząc na niego.
- Nudzę się. – jęknął.
- I co ja ci na to poradzę ? – zapytałem, przeczesując jego miękkie włosy. Chłopak powoli podniósł się i usiadł mi okrakiem na kolanach, zaplatając ręce na mojej szyi i wymruczał.
- Możemy się w coś pobawić.
- A ty nie jesteś za duży na zabawy, Harry ? – zapytałem kokieteryjnie, oplatając go w talii.
- Na taki, nie. Na takie jestem w sam raz. – mruknął, przygryzając płatek mojego ucha. Jęknąłem cicho.
- Uhh…no nie wiem, nie wiem. W końcu ni jesteśmy u siebie w domu. – powiedziałem.
- Ja jestem, z resztą moja mama nie wróci przez cała noc. – wymruczał, całując moją szczękę, powoli torując sobie ścieżkę na szyję. Nie wytrzymałem. Złapałem go za uda, podnosząc do góry i szybkim ruchem wstałem z kanapy, idąc w stronę schodów i jego sypialni. Chłopak jęknął i dalej maltretował moją szyję ustami lub mokrym i zwinnym językiem. Zatrzasnąłem za nami drzwi i ułożyłem się z nim na łóżku, całując go w usta. Chłopak uśmiechnął się i szybkim ruchem przewrócił mnie na plecy, tak że znajdował się nade mną. Popatrzył mi w oczy i oblizał swoje usta, a ja niczym zaczarowany śledziłem wzrokiem jego język.
- Jesteś taki seksowny.. – wymsknęło się z moich ust, a gdy zdałem sobie z tego sprawę zarumieniłem się momentalnie. Chłopak uśmiechnął się czule i nachylił nade mną, muskając ustami mój policzek oraz czoło.
- Nie bardziej niż ty, Loueh. – mruknął, całując moją szczękę i jednym ruchem zdjął ze mnie koszulkę, odrzucając ją w tył. Nachylił się nad moją szyją i muskał ją swoimi gorącymi ustami, schodząc coraz niżej. Przez obojczyki, po klatkę piersiową.  Muskał lekko moją skórę, miejscami przygryzając. Na moment zatrzymał się przy miejscu gdzie znajdowało się moje serce, składając tam czuły pocałunek. Zszedł ustami niżej, do linii spodni. Odpiął je i za moment leżały one na podłodze, a ja zostałem w samych bokserkach. Pociągnąłem go do siebie i wpiłem się w jego wargi, przewracając nas, tak iż znajdowałem się nad nim. Szybkim ruchem zdjąłem z niego koszulkę i spodnie, nie patyczkując się z tym. Usłyszałem jego chichot i cichy głos.
- Aż taki jesteś spragniony mojej bliskości ? – podniosłem głowę i powiedziałem.
- Kochanie, ciebie spragniony jestem zawsze. – po czym zaczął muskać jego klatkę piersiową, robiąc co kawałeczek malinkę, tak iż cała jej powierzchnia została przeze mnie oznaczona. Zszedłem do jego bokserek i odchyliłem ich gumkę, ciągnąc w dół. Chłopak zamknął oczy i głęboko westchnął. Widząc jego członka uśmiechnąłem się. Był boleśnie twardy, tak samo jak mój i wyglądał na taki delikatny. Przejechałem po nim lekko palcami, na co Harry jęknął głośno. Szybko pozbyłem się również moich bokserek, po czym zniżyłem głowę i polizałem główkę jego penisa. Westchnął i wypchnął biodra w górę. Pogłaskałem jego boki delikatnie.
- Rozluźnij się. – szepnąłem. – Nie skrzywdzę cię, obiecuje. – wymruczałem i złapałem jego członka w dłoń, poruszając powoli w górę i w dół. Chłopak wzdychał i jęczał coraz głośniej, im szybciej poruszałem dłonią. Drugą dłonią ścisnąłem jego pośladek i lekko potarłem jego tylne wejście. Czułem jak spiął się. – Spokojnie. Nie skrzywdzę cię. Przyrzekam, nie skrzywdzę cię. Obiecuję ci to. – powiedziałem cichym, ale poważnym i czułym głosem. Chłopak powoli rozluźnił się, a ja powoli poruszając dłonią, palcem drugiej naparłem o jego wejście i powoli wszedłem do środka. Zacząłem delikatnie poruszać palcem, chcąc przyzwyczaić go do tarcia i wielkości. Harry w końcu rozluźnił się i zacząłem poruszać coraz szybciej i jedną i drugą dłonią.
- Louu… Kurwa, tak. Kochanie, taaa..aak ! Szy-yybciej. – jęczał wijąc się wokół moich dłoni. Czułem, że niewiele mu już potrzeba, z resztą mi tak samo. Od samego robienia jemu dobrze, byłem cholernie twardy i bliski końca. Przyspieszyłem ruchy i dołożyłem kolejny palec, zwiększając tępo na maksa. Po chwili z głośnym jękiem i krzykiem doszliśmy oboje. Opadłem obok chłopaka, oddychając szybko i nierówno. Chłopak wtulił się w mój tors i wymruczał.
- Jesteś najlepszy, Lou. Kocham cię.
- Ja ciebie też, Harry. – mruknąłem. W tej właśnie chwili zdałem sobie sprawę, że to z nim chcę spędzić resztę swojego życia. Z nim chcę iść przez świat i mocno trzymać jego dłoń. Nigdy jej nie puszczać. Nigdy.


_________________________

Hej ! Witam Was z 21 rozdziałem ;)) Mam nadzieję, że Wam się podoba ;) Długo się nad nim męczyłam, ale to dlatego, że ostatnio tylko po lekarzach chodzę, do tego szkoła, zadania i jeszcze mały braciszek. N cóz dużo tego, więc dlatego tyle mi zeszło z tym rozdziałem ;) Nie gniewajcie się, proszę. DZIĘKUJĘ za ponad 11 tysięcy wejść ! Jestem w szoku, na serio ! To niesamowite ! Wiecie, chciałabym prosić, abyście każdy kto przeczyta ten rozdział, zostawił komentarz. Pod niektórymi było ich po 14-18, a pod ostatnim tylko 9. Więc jeśli możecie, skomentujcie. To naprawdę wiele znaczy ;)) Następny rozdział myślę, w przeciągu tygodnia się pojawi ;)) Niestety już kończymy. myślę, że jeszcze 2 rozdziały i epilog ;))
Do zobaczeniaa ! *...*

niedziela, 10 marca 2013

Twenty.


Trzymałem go w ramionach. On właśnie się do mnie przytulał. Zayn. On wrócił. Mój ukochany chłopak wrócił. Odnaleźli go.
- Zayn… - wyszeptałem w jego szyję, tuląc go mocniej do siebie. Nie wierzyłem w to. Poczułem jak jego dłonie zaciskają się na moich plechach. Po moich policzkach popłynęły łzy, ale to były dobre krople. Łzy szczęścia, które trzymałem właśnie przy sobie. Odsunąłem go od siebie, biorąc jego zakrwawioną twarz w dłonie i spojrzałem w jego czekoladowe oczy.
- Wróciłeś. Odnalazłeś się. Jesteś tu. – wyszeptałem, zatapiając w nim spojrzenie.
- Jestem. – wymruczał, patrząc na mnie, po czym odciągnął moją jedną z dłoni splótł nasze palce razem. Pociągnąłem go do domu, zatrzaskując za nami drzwi i skierowałem się z nim do kuchni.
- Musimy porozmawiać, ale to później. Siadaj. Trzeba opatrzyć ci rany. – powiedziałem, biorąc wodę utlenioną i watę. Nasączyłem ją w cieczy i lekko przejechałem po rozciętej wardze chłopaka, na co on syknął. – Cii….wiem, ze boli, ale zaraz przestanie.
- Liam ? Był ktoś, bo wydawało mi się, że drzwi trza…… - w kuchni pojawił się Lou, ale nie dokończył pytania, gdyż dostrzegł mulata. Jego twarz wyrażała szok, przerażenie przechodząc e w radość. – Kurwa mać ! – wykrzyknął. – Powiedz, ze to nie halucynacje i Zayn na serio siedzi przy stole u nas w kuchni ?
- Tak, Lou serio siedzę tu na krześle. – odpowiedział mu chłopak, a szatyn wydał z siebie głośny odgłos radości, czym zwabił do kuchni kędzierzawego.
- Czemu się, kurwa kutasy drzecie w środku nocy !? – wpadł do kuchni zły jak osa Styles, ale gdy zobaczył zaginionego uśmiechnął się szeroko. – Cofam swoje słowa. Krzyczcie. Zayn ! Orzesz kurwa wróciłeś ! – wykrzyknął i podszedł go przytulić. Tak samo zrobił Lou, po czym już chciał zapytać o coś mulata, jednak mój wzrok powiedział mu, że ma tego nie robić.
- To może wy się teraz sobą nacieszcie, a my z Lou wracamy do lóżka. Chodź, ty mój kochany okruszku. – powiedział do niego Harry i po chwili razem zniknęli na schodach. Uśmiechnąłem się ciepło do Zayn’a i skończyłem przemywać jego twarz. Odłożyłem wszystko na blat i spojrzałem na niego. Westchnąłem i powoli podchodząc w jego stronę powiedziałem.
- Tak bardzo się bałem, że już więcej się nie zobaczymy. – spojrzałem w jego oczy z odległości kilku centymetrów. – Tak się bałem, że cię straciłem już na zawsze, że nigdy już nie będę mógł cię dotknąć. Nie będę mógł przejechać dłonią po twoim zarośniętym policzku, delektując się jego szorstkością, którą tak bardzo u ciebie lubię. Nie będę mógł zamknąć cię w swoich ramionach, chroniąc przed wszystkim. Nie musnę już nigdy twoich pełnych, kuszących ust. Nie spojrzę w twoje nutellowe oczy. – kontynuowałem, podnosząc go w górę, by zrównał się ze mną. Patrzył mi w prosto w oczy, uważnie słuchając. – Nie będę mógł złapać cię za rękę, podziwiając jaka jest delikatna i tego, że tak idealnie współgra z moją. Nie będę mógł zawstydzić cię swoim wzrokiem gdy się przebierasz, choć już widziałem cię nago. Że nie zobaczę rumieńców, przyozdabiających twoich policzków, gdy się czegoś wstydzisz. Nie będę mógł sprawić, ze zadrżysz pod moim delikatnym dotykiem. Przerażała mnie myśl, co ze mną będzie gdy już cię nie będzie. Jak sobie poradzę, bez ciebie ? Jak mam żyć bez kogoś kto jest moim tlenem, powietrzem, sensem do życia na tym świecie ? Jak nauczyć się cieszyć wszystkim, kiedy miałoby cię nie być. Ale najbardziej bałem się tego, że nie zdążę powtórzyć ci tego co i tak już słyszałeś, ale kocham to mówić. Bałem się, że nie zdążę powiedzieć, ze cię kocham. Tak bardzo mocno cię kocham. – wyszeptałem na koniec patrząc w jego załzawione oczy i kciukiem starłem jedną samotną łzę, która toczyła się po jego policzku. Oparłem czoło o jego i zamknąłem powieki.
- Tak bardzo cie kocham, Liam. Tak cię kocham. – wyszeptał i wreszcie zrobił to o czym marzyłem odkąd przekroczył próg tego domu, kilkanaście minut wcześniej. Złączył nasze usta w tęsknym pocałunku, wyrażającym wszystko. Całą miłość, każde uczucie, które w tej chwili nami władało. Zacisnął dłonie w moich włosach, przyciągając mnie jeszcze bliżej. Westchnąłem i oderwałem się od niego z mlaskiem, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Mocno mnie przytulił, jakby chciał ochronić przed wszystkim. Złapałem jego dłoń i uprzednio gasząc światło, pociągnąłem go do sypialni. Chłopak wziął czystą bieliznę i dresy, po czym udał się pod szybki prysznic, a ja w tym czasie pościeliłem nasze łóżko. Wcześniej spałem na kanapie w kącie, gdyż nie potrafiłem usnąć na naszym wspólnym łóżku, gdzie wciąż czułem jego zapach. Poprawiłem poduszki i ściągając bluzę, w samych dresach usiadłem po turecku na jednej z połów, czekając na mulata, który po chwili wszedł do pokoju. Był w samych dresach, więc gdy podszedł bliżej zdusiłem w gardle przerażony krzyk.
- Chryste, Zayn ! Co-oo ci się stało ? – zapytałem wstrząśnięty. Jego brzuch to był jeden wielki siniak. Chłopak spojrzał na mnie smutnym wzrokiem, po czym już po chwili wpełzł pod kołdrę, klepiąc miejsce obok. Położyłem się, a on złożył głowę na mojej klatce piersiowej, wzdychając, a po chwili zaczął mówić co działo się po jego uprowadzeniu. Słuchałem i co nową informację, byłem bardziej przerażony. Gdy zakończył, nie odezwałem się tylko bardzo mocno przytuliłem go do siebie i wyszeptałem w jego włosy.
- Nie pozwolę cię więcej skrzywdzić, wiesz ? Zrobię wszystko, żebyś był bezpieczny, choćby miało mnie to własne życie kosztować.
- Dziękuje ci, Liam. Gdyby nie ty, nie miałbym dla kogo już wracać. Nie wiem czy już to robiłem, ale dziękuje, ze mnie nie odrzuciłeś. Zaakceptowałeś mnie mimo tego wszystkiego. Jesteś wspaniały i tak bardzo cię kocham, skarbie. – wyszeptał i pocałował moja klatkę piersiową.
- Nie pozwolę cię skrzywdzić. Nigdy więcej. – wyszeptałem, obejmując go mocniej, po czym cichutko powiedziałem. – A teraz śpij kochanie, należ ci się. A ja będę tu cały czas, chroniąc cię od wszystkiego. – po chwili można było usłyszeć już miarowy oddech mulata. Uśmiechnąłem się i zamknąłem oczy, trzymając w ramionach cały mój świat. Całe moje szczęście.


Dwa miesiące później.


- Harry ! Do chuja pana ile można się zastanawiać na kolorem koszulki ?! – zapytałem zdenerwowany, siedząc na fotelu w sklepie odzieżowym i czekałem, aż mój chłopak zdecyduje się na jedną koszulkę z pośród  tysiąca, które już przymierzył. Kotara od przebieralni odsunęła się i w końcu wyszedł z niej chłopak. Tym razem na jego ciele widniała bluzka o odcieniu niebieskim.
- Nie denerwuj się misiu, bo zmarszczek dostaniesz. – powiedział, uśmiechając się uroczo. – Jak myślisz ? Ta koszulka może być ? Znaczy no wiesz, ten odcień ? Mi się podobała ta niebieska, ale ta też ładna, prawda ?
- Hazza, ale to jest niebieski. – powiedziałem, patrząc na niego zdziwiony.
- Lou ! To jest turkus ! Niebieski to zupełnie inny kolor ! – powiedział zdegustowany. Spojrzałem na niego jak na idiotę.
- Jeśli o mnie chodzi to ta jest idealna. – odpowiedziałem.
- Tak myślisz ? – zapytał, odwracając się do mnie tyłem i wszedł do środka ponownie, stając przed lustrem i spoglądał na swoje odbicie. Wszedłem za nim, zasuwając za sobą zasłonę i oplotłem jego talię dłońmi, składając brodę na jego ramieniu.
- Tak myślę. Jesteś idealny, więc co za różnica czy będziesz w niebieskim czy turkusowym tshircie. Zawsze będziesz wyglądał perfekcyjnie. – powiedziałem z uśmiechem. Obrócił głowę w bok i spojrzał w moje oczy.
- Nie jestem idealny. Daleko mi do tego. Za to ty jesteś. Pod każdym względem. – powiedział i musnął moje usta swoimi. Zamruczałem i uśmiechnąłem się przez pocałunek. Zaśmiał się cicho i odsunąwszy się ode mnie, powoli ściągnął z siebie górną część odzieży i położył obok, a na siebie zaczął wsuwać swoją koszulkę. Wpatrywałem się w niego z małym uśmiechem, nieświadomie oblizując wargi.
- Już, już. Skończ się ślinić. – zaśmiał się, oplatając mnie ramionami.
- Nie ślinie się ! – zaprzeczyłem gwałtowanie.
- Nie wcale. A jak nazwiesz to co przed sekundą robiłeś. Wpatrywałeś się we mnie jakbyś co najmniej chciał mnie tu przelecieć. – powiedział, przewracając figlarnie oczami.
- Nie prawda ! – krzyknąłem.
- Prawda !
- Nie !
- Tak !
- Ni.. – nie dokończyłem bo wpił się w moje wargi, uniemożliwiając mi mówienie. Uśmiechnąłem się i zacisnąłem dłonie na jego bokach, przyciągając do mnie bliżej. Przejechał językiem po mojej dolnej wardze, prosząc o dostanie się do środka. Rozwarłem usta, wpuszczając go do środka. Szybko rozpoczęliśmy walkę o dominację, poczułem jego dłonie na moich pośladkach gdy mocno się tam zacisnęły, na co jęknąłem głośno.
- Perfidny drań.. – wymamrotałem w jego usta, na co on zaśmiał się dźwięcznie i z mlaskiem ode mnie oderwał.
- Drań, ale twój.. – powiedział, na co ja uśmiechnąłem się słodko.
- Mój. A teraz bierz ten turkus i idziemy do kolejnych sklepów, bo za tydzień święta, a mamy dopiero połowę prezentów. – powiedziałem pośpieszając go.
- Ja już kupiłem dla wszystkich oprócz mamy. – powiedział. A propos naszych mam. –zaczął, a ja jęknąłem w duchu, mając nadzieję, że jednak zapomniał i będę mógł się z tego jakoś jeszcze wyplątać. – Jutro idziemy na obiad do twojej mamy, tak ? – czyli jednak nie zapomniał.
- Taa idziemy. – powiedziałem.
- Nie chcesz, żebym poznał twoją mamę oficjalnie ? – zapytał, patrząc na mnie smutnym wzrokiem.
- Nie o to chodzi. Bardzo chcę, ale wiem, ze to będzie niezręczne i tego się trochę obawiam. Zresztą ona na pewno zacznie opowiadać o mnie niektóre rzeczy, które wolałbym nie ujrzały światłą dziennego. – powiedziałem, rumieniąc się. Harry zaśmiał się i zapytał, dokuczliwym głosem.
- Uhuu czyżby nasz grzeczny Lou nie zawsze był taki grzeczny ?
- Tak, żartuj sobie ze mnie, żartuj. Zobaczymy jak będziesz się zachowywał przed wigilią kiedy będę miał poznać twoją mamę i Gemmę.
- Tego się nie boję. Wiem, ze od razu cię pokochają. A teraz chodź, zapłacę za koszulkę i idziemy na dalsze polowanie oraz coś dla twojej mamy na jutro. W końcu muszę się czymś wkupić w jej łaski. – zaśmiał się wyciągając mnie z przymierzalni i ciągnąc w stronę kas.

~*~

- Spokojnie, Hazza. Nie denerwuj się. – powiedział do mnie Niall, który razem z Alex odwoził mnie do rodzinnego domu mojego chłopaka.
- Tak, łatwo ci mówić. To nie ty idziesz teraz na pierwsze spotkanie swojej przyszłej teściowej i do tego spotkania zależy czy to będzie twoja teściowa. – powiedziałem, oddychając płytko.
- Spokojnie, Hazz. Nie przejmuj się. Mama Lou od razu cię pokocha. Z resztą Niall też się tak denerwował przed poznaniem moich  rodziców, a gdy tylko wszedł do salonu mama już go pokochała, bo ma uroczy uśmiech i lubi te same perfumy co ona. – powiedział moja kuzynka, głaskając mnie uspokajająco po ramieniu.
- A co jeśli to co jej kupiłem się nie spodoba ? – zapytałem przerażony.
- Harry ! To są jej ulubione perfumy, więc jak mają jej się nie spodobać ?! – zapytał blondyn.
- Okej, już. Uspokajam się. – mruknąłem. – Albo jednak nie ! Już nigdy nie będę się śmiał z Lou, który wczoraj był przerażony z perspektywy tego spotkania.
- No już, spokojnie. Jesteśmy na miejscu. – powiedział kierowca, a moje serce przyspieszyło bicie o 100%.
- Harry, spokojnie. Przeżyjesz to. – powiedziała Alex i podała mi torebkę z prezentem oraz różyczki, po czym wysiadłem z samochodu. – Trzymamy kciuki. Uda się !
- Oby. – szepnąłem i zacząłem powoli iść w kierunku drzwi wejściowych, przez rozległy ogród. W końcu dotarłem do nich, odetchnąłem głęboko i zapukałem, wygładzając jeszcze moje czarne rurki, które miałem na sobie oraz poprawiając biała bokserkę schowaną pod szarą marynarką. Po chwili drzwi otworzyły się, a w nich stanęła mała dziewczynka. Uśmiechnąłem się i powiedziałem.
- Cześć.
- Cześć. – zaświergotała dźwięcznym głosikiem. – Ty jesteś Harry, prawda ?
- Tak. A ty jak się nazywasz, skarbie ?
- Ja jestem Daisy. – powiedział, uśmiechając się szeroko.
- Miło cię poznać królewno. Proszę bardzo to dla ciebie. – powiedziałem i dałem jej małą różyczkę.
- Jejku, jest śliczna ! Dziękuje, Harry ! – powiedziała i rzuciła mi się na szyję. Uściskałem ja lekko i zapytałem.
- A jest, Louis ?
- Tak, chodź. Zaprowadzę cię do niego. – powiedziała, łapiąc mnie za rękę swoja malutką dłonią i pociągnęła do środka. Zamknąłem drzwi i powoli ruszyłem razem z nią. Zaprowadziła mnie do kuchni, gdzie przy stole siedziały dwie dziewczynki, a obok stał Lou i coś im pokazywał w książce.
- Patrzcie kto przyszedł ! – zawołała Daisy i w tym momencie wszyscy unieśli an nas swoje oczy. Mój chłopak dostrzegając mnie uśmiechnął się promiennie i powiedział.
- Hazza ! Cześć, kotek. – podszedł i przytulił mnie lekko.
- Cześć, Loui. – szepnąłem. Szatyn uśmiechnął się i przeniósł wzrok na pozostałe dziewczynki.
- Dziewczyny poznajcie. To jest Harry, ten o którym wam opowiadałem ostatnio. Harry, to są moje siostry. Fizzy i Pheobe. – powiedział wskazując na księżniczki.
- Hej, Harry. – powiedział jednogłośnie.
- Witajcie. Proszę bardzo. To dla was. – powiedziałem w uśmiechem i wręczyłem im po jednej różyczce. Dziewczynki uściskały mnie lekko w podziękowaniu, po czym we trzy poszły po ich mamę, a ja zostałem sam z  Lou.
- Też się denerwujesz ? – zapytał, obejmując mnie w talii.
- I to bardzo. Dopiero rano zdałem sobie sprawę z tego, ja się denerwuje. – powiedziałem. Lou przytulił mnie do siebie, całując w czubek głowy.
- Nie bój się moja mama jest okej. Na serio. – wyszeptał. Odsunąłem się od niego i musnąłem jego policzek. Ledwo zdążyłem się odsunąć, a do kuchni weszła mama mojego chłopaka. Uśmiechnąłem się słabo.
- Harry, proszę poznaj moją mamę, Jay. Mamuś, to jest Harry. Mój chłopak. – przedstawił nas Lou.
- Miło cię wreszcie poznać, Harry. Louis dużo o tobie mówił, przez ostatni czas. – powiedziała, przyjaźnie i lekko mnie uścisnęła.
- Mnie również bardzo miło panią poznać, pani Tomlinson. – powiedziałem, po czym wręczyłem jej torebkę. – Proszę to dla pani.
- Nie trzeba było. Naprawdę. A i proszę mów mi Jay. – uśmiechnąłem się szeroko, ukazując dołeczki w policzkach. Złapała mnie pod ramię i pociągnęła w stronę salonu, mówiąc przez ramię do Lou.
- Skarbie, przynieś jeszcze miskę z sałatką, dobrze ? A ja z Harry’m będę w salonie. – puściła do mnie oczko i poprowadziła do stołu, gdzie znajdował się przygotowany specjalnie obiad. Usiadłem naprzeciwko niej i uśmiechnąłem się trochę niezręcznie. – Nie denerwuj się, Harry. Ja nie gryzę, naprawdę. – powiedziała uspokajająco.
- Przepraszam po prostu nie chce spieprzyć od razu na początku. – odpowiedziałem szczerze.
- Nic nie zepsujesz. Louis bardzo dużo o tobie opowiadał. Były to same pozytywne rzeczy, mówił też, ze masz za sobą pewne przejścia. Nie bój się, nie zagłębiał się w te tematy. Wiesz, jestem bardzo szczęśliwa, że jesteście razem. Od dziecka podejrzewałam, że Lou jest gejem, więc nie byłam zdziwiona gdy pewnego dnia mi to oświadczył. A teraz bardzo mnie cieszy, że jesteś z nim. Sprawiasz, że tak często się uśmiecha i z dnia na dzień jest szczęśliwszy. To najważniejsze dla mnie, jako matki. Więc nie obawiaj się, ja już cię kocham, a z czasem po prostu upewnię się, że naprawdę jesteś taki idealny, jak w oczach Lou. – powiedziała, patrząc mi w oczy.
- Nigdy go nie skrzywdzę. Nie umiałbym tego zrobić. Bardzo go kocham. – szepnąłem.
- Widzę to. Wystarczyło przebywać z wami dwojgiem w jednym pomieszczeniu przez minutę i ja już byłam pewna waszego uczucia.
- Dziękuje, ze mnie pani akceptuje. – powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej szeroko. Skinęła głową, a zaraz po tym do pomieszczenia wszedł mój chłopak razem z dziewczynkami. Bliźniaczki od razu zajęły miejsca po mojej prawej i lewej stronie. Uśmiechnąłem się do nich, po czym zabraliśmy się za jedzenie obiadu. Panowała przyjemna atmosfera. Dziewczyny zasypywały mnie masą pytań na temat skąd jestem, co lubię.
- Dziewczynki, przestańcie zamęczać tak Harry’ego. – upomniała je po pewnym czasie ich mama.
- Nie zamęczają mnie, naprawdę. Są urocze. – powiedziałem, puszczając im oczko. Te zarumieniły się, ale dalej kontynuowały swoją zabawę. Po pewnym czasie usłyszeliśmy trzask drzwi i krzyk.
- Siema. Wróciłam już.
- Lottie. Jesteśmy w salonie. Mamy gościa. – odpowiedział Lou, przygryzając lekko wargę.
- Tak ? A kog.. – pojawiła się w pomieszczeniu, nie dokańczając zdania. Obrzuciła mnie spojrzeniem, po czym ze złośliwym uśmiechem powiedziała. – Oh Lou. Przyprowadziłeś swojego kochasia ? Jak uroczo.
- Lottie. – upomniała ją Jay. – Usiądź i zjedz z nami. – poprosiła.
- Nie chcę. Jeszcze się czymś zarażę od tych pedałów. – powiedziała z obrzydzeniem, a ja zacisnąłem dłoń w pięść widząc łzy, napływające do oczu mojego chłopaka.
- Lottie, dość ! – krzyknęła pani Tomlinson. – Do swojego pokoju, natychmiast ! – dziewczyna prychnęła jeszcze w odpowiedzi.
- Idę i wam też radze, bo niewidomo co takie cioty roznoszą. Jeszcze nas pozarażają swoim pedalstwem.
- Do pokoju ! W tej chwili ! – krzyknęła Jay. Dziewczyna z prychnięciem wyszła i po chwili usłyszałem trzask drzwi, po czym popatrzyłem na Lou, po którego policzkach płynęły łzy. Wstałem i podszedłem do niego przytulając go.
- Nie płacz skarbie. Już. Spokojnie. Cii… - szepnąłem, mocniej go przytulając.
- Harry. Tak bardzo przepraszam cię za moją córkę. Nie wiem co w nią ostatnio stąpiło. Proszę wybacz.
- Nie, nic się nie stało. Niech się pani nie przejmuję.
- Pójdę z nią porozmawiać. – powiedziała, podnosząc się.
- Niech pani mi wybaczy, ale czy mógłbym pójść ja ? Chciałbym z nią coś załatwić. Więc jeśli bym mógł ? – powiedziałem.
- Oczywiście, jeśli chcesz. – odpowiedziała. Pocałowałem mojego chłopaka w włosy i ruszyłem w stronę sypialni dziewczyny. Zapukałem cicho, lecz nie słysząc odpowiedzi wszedłem do środka. Blondynka siedziała na łóżku ze słuchawkami w uszach grając na laptopie. Gdy podniosła wzrok i mnie zobaczyła, zdjęła je z uszu  i warknęła.
- Wyjdź stąd ! Nie chce mieć w pokoju pedała.
- Po pierwsze nie pedała, tylko homoseksualistę, zapamiętaj to sobie, bo nie mam zamiaru się powtarzać. – warknąłem, trzaskając drzwiami. – A po drugie mamy do pogadania.
- Niby o czym ? – prychnęła, patrząc na mnie złowrogo.
- O tym co ty odpierdalasz. – odpowiedziałem.
- A co ja takiego niby kurwa robię ?
- Obrażasz i mnie i Lou.
- No i chuj z tym. Mam takie kurwa prawo.
- Nie masz właśnie, smarkulo. – warknąłem, patrząc na nią ostro. – Nie chodzi o mnie. Mnie możesz obrażać ile chcesz, chuj mnie to obchodzi, ale obrażać Loui’ego nie pozwolę. Tym bardziej tobie.
- A co ci do tego ? – zapytała, wstając.
- To, ze to jest mój chłopak. A twój brat ! Jak możesz go tak wyzywać ?! Zachowujesz się jak pierdolone dziecko !
- Nie mów tak do mnie ! - krzyknęła.
- A co, zabronisz mi ?! Mam do tego takie samo prawo jak ty do obrażania mnie czy Lou, czyż nie tak ? – zapytałem złośliwie. – Wiesz, żal mi cię. Najpierw taka dorosła, żeby do klubu iść. Zarywać do pierwszego lepszego, a teraz zachowujesz się jakby Lou był najgorszy. Wiesz jak on przez ciebie cierpi ? Teraz siedzi i płacze, bo jego rodzona siostra wyzywa go od pedałów i ciot ! Jak ty się zachowujesz w ogóle ?!
- Nic nie wiesz o mnie, ani o moim życiu !
- Może i nie wiem, ale widzę jak krzywdzisz najdroższą mi osobę i nie mam zamiaru stać i na to patrzeć. – odpowiedziałem jej. – Wiesz, myślałem że jesteś fajną laską, która ma coś w głowie, ale widać pomyliłem się. Wtedy w klubie wydawałaś się być okej, a teraz taka szopka ? I po co to wszystko, żeby zaszpanować ? Żeby zwrócić na siebie uwagę !? Jak smarkula się zachowałaś. Skrzywdziłaś go, a dobrze wiesz co przeszedł w szkole gdy się dowiedzieli. Podobno wtedy właśnie najbardziej go wspierałaś, a teraz nagle przeszkadza ci to, że jest gejem ?! Wyjaśnij mi to bo nie rozumiem !
- Tak teraz mi przeszkadza, bo przez swoją pierdoloną orientację zabrał mi kogoś !
- I wszystko o jakiegoś chłopaka ?! Staczasz się, dziecko. Przez tego kogoś właśnie straciłaś najważniejszą osobę w swoim życiu. Warto tak ? – zapytałem.
- Tak. Dla tej osoby warto. – odpowiedziała patrząc mi w oczy.
- Nikt nie jest wart czegoś takiego.
- Ty jesteś warty. – odpowiedziała, a ja zamarłem.
- Słucham ?!
- Tak dobrze słyszałeś. Zakochałam się w tobie, a on mi cię zabrał. Ten chuj mi cię odebrał.
- Ty jesteś pojebana, Lottie. Powinnaś się leczyć. – warknąłem.
- Nie mów tak do mnie !
- To skończ swoje przedstawienie ! – krzyknąłem obracając się w stronę drzwi. Otworzyłem je, po czym odwróciłem się jeszcze i powiedziałem. – I jeszcze jedno. Ja kocham twojego brata i zawsze będę z nim, czy ci się to podoba czy nie, a ty zastanów się czy warto jebać sobie życie, przez takie coś. – trzasnąłem drzwiami i odetchnąwszy zacząłem iść w stronę salonu.
 
__________________

jest 20 < 3 I jak Wam się podoba ? Długo to pisałam, ale to zdecydowanie najdłuższy rozdział jak do tej pory ! co myślicie ? Nie rozpisuje się, bo musze już uciekać bo jedziemy na chrzciny tak więc proszę o komentarze i szczere opinie :))) następny pod koniec tygodnia ;))
Paaa < 3